Dożywocie

Dożywocie

Męczeńska śmierć ośmioletniego chłopca z ręki ojczyma wstrząsnęła Polską. Ale nawet to ujawniło, jak jesteśmy głęboko podzieleni, ta śmierć też stała się pretekstem do wygłaszania deklaracji politycznych. Przemysław Czarnek, minister edukacji, który wyrasta na czołowego narodowego ciemniaka, mówi, że jego zdaniem winne tragedii były przede wszystkim „zgnilizna i patologia rodzinna”, w których egzystował chłopiec. „Jeśli będziemy atakować rodziny, niszczyć je i prowadzić do sytuacji patologicznych u rodzin, to niestety można się spodziewać takich sytuacji. (…) Dlaczego trwa atak na rodzinę i wartości chrześcijańskie, dlaczego jest zohydzanie religii i systemu wartości chrześcijańskich?”. Winna jest więc ta liberalna Polska – i oczywiście Donald Tusk. Zapomnijmy o kapłanach pedofilach. Premier Morawiecki i Ziobro również zabierają głos i żądają maksymalnej kary dla oprawcy. Przecież to nacisk polityków na niezależny sąd. Morawiecki raczył powiedzieć, że chciałby kary śmierci, ale ta okropna Unia nie pozwala. Niemiłosierni są nasi miłosierni katolicy. Ja zresztą uważam, że kara dożywocia jest o wiele bardziej dolegliwa niż kara śmierci. Bezwzględne dożywocie zabiera nadzieję, więc więzienie staje się torturą, śmierć uwalnia od cierpienia. U zwolenników kary śmierci działa odruch prymitywnego odwetu. Wszyscy mamy taki odruch, ale człowiek myślący i czujący nad nim panuje.

Marcowa nagonka na naukowców w 1968 r. też zaczęła się od hasła „hitlerowskie obozy koncentracyjne” w Encyklopedii PWN, że za dużo tam było o zagładzie Żydów. Teraz na wybitną polską badaczkę Holokaustu spadły gromy po jej wypowiedzi, że Żydzi w czasie II wojny światowej „rozczarowali się co do Polaków”. Czarnek pytany o list naukowców w obronie prof. Barbary Engelking mówi: „Analizujemy, z jakich uczelni to jest, i będziemy na to reagować. Nie ma pozwolenia na to, żeby coś, co nauką nie jest, tylko jest zwykłym chamstwem antypolskim, było finansowane za pieniądze Polski”. Czarnek zapowiedział, że nie będzie finansował kierowanego przez badaczkę instytutu. No pięknie. Niby PiS to przedwojenna endecja bez Żydów, ale chociaż ich fizycznie w Polsce nie ma, ich duchy potęgą są i basta.

Do niedawna brakowało nam tylko ataku prezesa na LGBT i straszenia seksualizacją polskich dzieci. Mówił, że chodzi o to, by „dzieci nie były poddawane praktykom, które z całą pewnością są dla nich szkodliwe i które mogą prowadzić do daleko idących zmian psychicznych, do różnego rodzaju trudności, kiedy będą już starsze, a nawet już w okresie dorosłości. Chodzi o seksualizację dzieci. I to nawet dzieci już bardzo małych, w wieku przedszkolnym. Tego rodzaju praktyki w Polsce mają w tej chwili miejsce. Nie ma bardzo wyraźnej bariery prawnej, która by to uniemożliwiała”. Szef PiS, który nie ma żony i zapewne nigdy nie miał partnerki, jest wybitnym specjalistą od tych delikatnych i wstydliwych spraw.

Wysokie notowania PiS są jednak zagadką, to nie tylko różne kompromitacje tej partii. Polska mimo wszystko się liberalizuje i laicyzuje, co widać gołym okiem. A obskurancki konserwatyzm PiS także jest oczywisty. Prędzej czy później te zmiany świadomości społecznej muszą się przełożyć na wyniki wyborcze, problem w tym, że jeśli później niż wcześniej, to najbliższe wybory mogą być ostatnimi demokratycznymi, więc takimi, które możemy wygrać. PiS snuje opowieść, że jeśli przegra te wybory, to „koniec Polski”. My myślimy na odwrót. Znakomity materiał na wojnę domową.

Przyzwyczajamy się wojny w Ukrainie, do jej okrutnego bezsensu. Okazuje się, że ona trwa, ponieważ Donald Trump nie jest prezydentem. „Jeśli będę prezydentem, będę miał tę wojnę rozstrzygniętą w jeden dzień, w 24 godziny”, zapewniał. Zapowiedział też, że spotka się z prezydentami Rosji i Ukrainy. „Obaj mają słabości i obaj mają mocne strony i w ciągu 24 godzin ta wojna zostanie rozstrzygnięta. Będzie skończona, będzie absolutnie skończona”. I pomyśleć, że ten złowrogi kretyn może znowu zostać wybrany na prezydenta przez miliony amerykańskich kretynów. Ze spraw zagranicznych, a nam pokrewnych, przygnębia także perspektywa ponownego wygrania wyborów w Turcji przez Erdoğana. Turcja to ważne państwo, most między Europą i Azją, fatalnie, gdyby została stracona dla Europy. Podobnie jak u nas są tam liberalne miasta i prawicowa prowincja. I tak samo ma miejsce robienie z demokracji atrapy. Trump, Erdoğan, Orbán, Netanjahu, Kaczyński – chorzy na władzę, jakże w tej chorobie do siebie podobni.

Wydanie: 2023, 21/2023

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy