Oficjalna propaganda otrąbiła wielkie zwycięstwo! Na miarę odsieczy wiedeńskiej i batalii chocimskiej. Nasze siły zbrojne, Straż Graniczna i policja powstrzymały najazd islamu na Europę. Po raz kolejny ocaliliśmy nasz kontynent przed najazdem pogaństwa! Tym razem pod Kuźnicą Białostocką. Tak oto Kuźnica dołączyła do Wiednia i Chocimia! Europa powinna być nam wdzięczna. Ale Europa (ta zachodnia), jak to Europa, okazuje się znów niewdzięczna! Prezydent i tym razem, jak zresztą zawsze, miał rację! To przecież „wyimaginowana wspólnota”. Możemy na nią i jej reakcje nie zwracać uwagi i liczyć sami na siebie. No i na światłe, bohaterskie przywództwo narodu. Kto mu zaufa, ten wygrał. Jesteśmy dumni! To wielkie zwycięstwo pod Kuźnicą okupiliśmy obrażeniami i kontuzjami tylko kilku funkcjonariuszy. Sobieski i Chodkiewicz swoje zwycięstwa okupili znacznie większymi stratami. Pod Kuźnicą grupa zdesperowanych, oszukanych przez Łukaszenkę ludzi, pozostawionych w sytuacji bez wyjścia między Polską a Białorusią, obrzuciła naszych żołnierzy i funkcjonariuszy jakimiś drągami, mokrymi trampkami i kamieniami. Aby nie było wątpliwości, tych żołnierzy i funkcjonariuszy, którzy doznali obrażeń i kontuzji, też mi żal. Zdobycz wojenna spod Kuźnicy, owe żerdzie, trampki i kamienie, zapewne trafi jako trofea do Muzeum Wojska Polskiego lub zajmie inne godne miejsce, obok namiotów tureckich i buńczuków spod Wiednia. Jakie zwycięstwo, takie trofea. I, niestety, jakie chrześcijaństwo, takie przedmurze, a właściwie przeddrucie. Ale podręczniki historii trzeba uzupełnić opisami innych podobnych zwycięstw, które policja (w dodatku bez wsparcia Straży Granicznej i wojska) odnosi często nad kibolami drużyn Ekstraklasy lub w czasie niektórych Marszów Niepodległości. Wtedy rannych i kontuzjowanych funkcjonariuszy bywa nawet więcej niż w bitwie pod Kuźnicą. Rządzący i ich media mogą mówić, co chcą. Prawda jest taka, że już od sierpnia, od kiedy Łukaszenka zaczął sprowadzać i przywozić nam na granicę uchodźców z Afganistanu, Czeczenii, Syrii, Iraku, a nawet z Konga, PiS było przekonane, że samo sobie poradzi i, zabezpieczając granicę drutem kolczastym oraz kordonami policji, Straży Granicznej i wojska, rozwiąże problem. A może jednak tego nie chciało? Może uznało, że w jego interesie jest istnienie konfliktu budzącego w społeczeństwie lęk i umiejętne tym lękiem administrowanie. Tak czy owak, przeliczyło się. Tego problemu i tego konfliktu na granicy rozwiązać się nie da. Nie pomogą tu stan wyjątkowy ani kolejne kontyngenty wojska i służb dowiezionych na granicę białoruską. Można budować zasieki, nawet ów wysoki na 5 m mur. Przecież wiadomo było, że to zabawa w ciuciubabkę. My zwiększamy liczbę służb i wojska, legalizujemy push-backi, a Łukaszenka (skądinąd „ciepły człowiek”, jak jeszcze niedawno twierdził pisowski marszałek Senatu Karczewski) zwiększa liczbę dowożonych na granicę uchodźców. Rozwiązanie problemu wymagało zaangażowania od razu Unii Europejskiej i NATO. Trzeba było już na początku zwrócić się do nich o pomoc. Zaprosić Frontex, a za jego pośrednictwem służby graniczne z innych państw Unii. Uczyniłoby to w oczach świata bardziej transparentną sytuację na granicy, a z nas zdjęłoby piętno niehumanitarnego traktowania uchodźców, w tym kobiet i dzieci, za los których ponosimy wyłączną odpowiedzialność. Ale wymusiłoby stosowanie prawa międzynarodowego, a tego PiS nie chciało. Trzeba było zaangażować dyplomację całej Unii i Stanów Zjednoczonych, uruchomić też naszą (o ile jeszcze istnieje), wywrzeć na Łukaszenkę nacisk silniejszy, niż Polska jest w stanie to zrobić samotnie. Zagrozić sankcjami Unii i Stanów Zjednoczonych. Sankcji, które może nałożyć Polska, Łukaszenka się nie boi. Trzeba było postraszyć sankcjami linie lotnicze uczestniczące w operacji zwożenia uchodźców z Azji i Afryki na Białoruś. Straty finansowe, które by poniosły, byłyby większe niż zarobek, jaki mają z wożenia uchodźców. Ale to również przekracza możliwości samotnej Polski. Trzeba było silnej i skoordynowanej akcji nacisków politycznych na państwa, z których startują samoloty lecące do Mińska z uchodźcami. To się zaczyna dziać i zdaje się przynosić skutki. Ale dlaczego dopiero teraz? Dlaczego nie od sierpnia? PiS nie chciało. Nie chciało, po pierwsze, dlatego, że gniewa się na Unię, a po drugie, i może nawet ważniejsze, woli samo administrować konfliktem i powodowanym przez niego lękiem. Administrować dla swoich politycznych, wewnątrzkrajowych potrzeb. Trzeba było kilku miesięcy, aby się zorientować, że sami nie damy rady? Aby zobaczyć,
Tagi:
Alaksandr Łukaszenka, chrześcijaństwo, Czeczenia, Czerwony Krzyż, ekstraklasa, Emmanuel Macron, Frontex, granica polsko-białoruska, Irak, Kongo, Kościół katolicki, kościół w polsce, Marsz Niepodległości, Międzynarodowy Czerwony Krzyż, Muzeum Wojska Polskiego, NATO, PiS, Polski Czerwony Krzyż, polski Kościół, polski nacjonalizm, rasizm, rząd PiS, sankcje, skrajna prawica, Straż Graniczna, Syria, UE, Unia Europejska, USA, Władimir Putin