51/2016

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Pytanie Tygodnia

Co jeszcze łączy Polaków?

Co jeszcze łączy Polaków? Dr hab. Ewa Leś, badaczka społeczeństwa obywatelskiego Wydaje mi się, że przede wszystkim łączy nas miłość do ojczyzny i świadomość, że jest ona jedną z najważniejszych wartości, zarówno z perspektywy życia prywatnego i rodzinnego, jak i naszego funkcjonowania jako obywateli. Myślę, że mimo dramatycznej konkurencji politycznej, w dzisiejszej Polsce nadal kierujemy się dobrem kraju, tak samo jak w najtrudniejszych momentach naszej historii. Czas, w którym żyjemy, choć trudny, nie jest najgorszy, zwłaszcza w porównaniu z okresem zaborów czy wojen światowych. W związku z tym uważam, że jako społeczeństwo musimy dokonać korekty i docenić kwestie ważniejsze niż bieżący konflikt. Są nimi wspólnota polityczna i społeczna oraz działania na rzecz cywilizacyjnego rozwoju Polski i poprawy warunków życia przeciętnego Polaka. Wspomniane wartości powinny nas łączyć bez względu na to, po której stronie politycznego sporu każdy z nas dzisiaj się znajduje. Myślę, że uświadamia to sobie wielu naszych współobywateli, choć nie wszyscy o tym głośno mówią. Prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog i doradca rodzinny Na pewno Polaków łączy seks, który potrafi przełamywać wszelkie bariery, także polityczne. Łączy nas to, że w trudnych sytuacjach szukamy wsparcia w rodzinie. Powoli zaczyna nas łączyć także docenianie znaczenia relacji w związkach.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Lekko i niepoważnie

Kto nie lubił wagarów, łapka w dół. To jak nie lubić przechodniów z instrumentami w futerałach, dzieci z ciemnymi grzywkami, filmów Almodóvara. Kto nigdy nie czuł się nieśmiertelny, paląc pierwsze papierosy nad rzeką, podczas gdy inni pisali sprawdzian z pierwiastków, temu może być naprawdę przykro. Ale rzecz jest do nadrobienia i bardzo pilna, szczególnie przed świętami, kiedy presja społeczna przyciska nas do ściany jak zbereźny narzeczony. W radiach – we wszystkich supermarketach Europy, we wszystkich domach i urzędach – didżeje puszczają świąteczne piosenki. A my zaczynamy rozglądać się nerwowo: czy nam w tym roku wystarczy? Pieniędzy, czasu, siły? W ślepym widzie zaczynamy wykonywać pierwsze trwożliwe telefony, rozdzielając roboty z faszystowskim zacięciem: siostra spędzi 12 godzin w areszcie robienia uszek, brat za karę pokroi ogórki kiszone na sałatkę. Ciocię wrobimy w serniki, a wuja w karpia, niech się facet męczy. Syna zatrudni ryba w galarecie. I ja też, w koszulce z numerem jeden, staję na starcie: w oczach panika, ciśnienie niebezpiecznie rośnie. W gardle suchy wiór. Pod koniec maratonu będę wyglądała jak bawełniana ścierka, którą matka wyciera ciemne liście fikusa. W wigilijny wieczór wszyscy usiądziemy wkurzeni na siebie jak kibice Wisły na kibiców Cracovii, smętnie pożyczymy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

SZOŁKEJS

Cała WSTECZ

Spośród obrazków ikon najnowszej historii Polski najgłębiej w moją pamięć wrył się uścisk dwóch szefów rządów: premiera Tadeusza Mazowieckiego i kanclerza Helmuta Kohla. Jest zimno, co widać po zimowym płaszczu niemieckiego gościa. Gospodarz zmarznięty, bo występuje w leciutkim paletku. Obaj reprezentują tak różne kategorie wagowe, że nawet gdyby się zamienili płaszczami, publiczność miałaby powody, żeby współczuć Mazowieckiemu, temu drobniejszemu i wychudzonemu. Jest listopad 1989 r. Czytelnikowi 40– należy się info, że Tadeusz Mazowiecki kierował rządem dopiero trzeci miesiąc (do tej pory zawsze kierowała partia, a rząd tylko rządził). Helmut Kohl przerwał wizytę u nas, bo zaczęła się rozbiórka muru w Berlinie, i właśnie powrócił do Polski, a dokładnie do Krzyżowej na Dolnym Śląsku, gdzie zaplanowano jego udział we wspólnym nabożeństwie. Wtedy jeszcze, ale mogę dobrze nie pamiętać, nie mówiono o Mszy Pojednania, a jeżeli pisano w tym duchu, to w temperaturze protokołu dyplomatycznego. Chyba dopiero ten słynny uścisk, który przewrócił protokół, był znakiem, że dzieje się Historia. Oni naprawdę się uściskali, by nie powiedzieć obłapili. Nie było pewne, czy polski premier podejdzie do Helmuta Kohla. Nie było pewne, czy kanclerz Niemiec wyciągnie rękę do Tadeusza Mazowieckiego. Późniejsze doświadczenia obserwatorów rodzimego teatru politycznego pokazują, że w liturgicznej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Maszerują rocznice

Z sąsiadami Małgosią i Marcinem idę na manifestację KOD w Warszawie. Zimno, tłumnie, wiele inteligenckich twarzy, sporo staruszek, podskakują i skandują. Ale są też młodzi. Mijamy dobrze mi znane domy i ulice, teraz widziane jakby z łódki płynącej rzeką ludzi. Na Kruczej niewielka, ale krzykliwa grupa pisowców. Jaka w nich agresja i nienawiść, wykrzykują hasła: „Targowica!”, „Pachołki Moskwy!”. Czy oni w ogóle wiedzą, co to za zwierzę targowica? Jesteśmy z rodzicami Małgosi. Zostawiła swoje dzieci pod opieką 93-letniej babci. Od 12-letniej córki dowiadujemy się przez telefon, że prababcia chodzi po domu i marudzi: „Namieszali im w głowach”. Słucha tylko Radia Maryja. Przepaść między nami i żadnych mostów. A pośrodku? Nie wierzę, że czeka tam tłum wahających się, raczej tłum obojętnych i letnich. W pochodzie wśród znajomych widzę Borusewicza i Balcerowicza. Wcześniej, gdy dochodziliśmy do pochodu, młody człowiek pytał nas: „Też idziecie na marsz?”. „Tak, a pan na jaki?”. „PiS”. „My na KOD”. Chłopak nie reaguje agresją. „To dobrze – mówi – to demokracja”. Gdyby wszyscy myśleli jak on, nie widziałbym tego tak ciemno. * Jest coś chorego i maniackiego w nakręcającej się spirali obchodzenia rocznic. Obłęd rocznicowy rozpętało PiS. A teraz jego przeciwnicy walczą o odebranie im tych rocznic. Powstaje chaos

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.