Megalomański pomysł za pożyczone pieniądze Pisowski rząd bije na trwogę – Rosja Putina tylko czyha na sposobność, by nas zaatakować i na powrót włączyć do swojej strefy wpływów. Nie możemy więc pozostać bierni i musimy odpowiednio się przygotować. I to już teraz, bez zbędnej zwłoki – przekonywał Jarosław Kaczyński podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej. Gdy głos zabrał minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, by przedstawić szczegóły planowanych działań, wicepremier ds. bezpieczeństwa stracił wcześniejszą werwę. Technicznie rzecz ujmując, kilka razy oddał się mikrodrzemce, co bezlitośnie uchwyciły kamery i o czym złośliwie rozprawiała później opozycja. Kaczyński ma swoje lata, ponoć sporo pracuje i nie jest okazem zdrowia. Ale przysypiając podczas prezentacji projektu nowej Ustawy o Obronie Ojczyzny, stworzył wrażenie, że się nudzi. Gdy głowa prezesowi co rusz opadała, Błaszczak mówił o pomysłach szeroko zakrojonej militaryzacji, które będą nas kosztować co najmniej 50 mld zł. Rocznie. Przez wiele lat. Zakładając oczywiście, że mamy do czynienia z rzeczywistą wolą podnoszenia potencjału obronnego Polski. A może jednak nie? Może ta ustawa to tylko propaganda na użytek własnego elektoratu? Kolejny przykład mówienia, że coś się zmieni, bez wprowadzania realnych zmian. W takim kontekście drzemki Kaczyńskiego, choć pewnie niezaplanowane, urastają do rangi symptomatycznych. – Ustawa (o powszechnym obowiązku obrony – przyp. aut.) z 1967 r. wymaga zmiany. Kolejną przesłanką są potrzeby obronne naszego państwa (…), które leży na granicy NATO i UE i musi mieć poważną siłę odstraszającą. Musi w razie potrzeby mieć możliwość naprawdę skutecznej obrony, także samodzielnie. Ponieważ mechanizm prowadzący do uruchomienia sił NATO trochę trwa – uzasadniał procedowanie nad nową regulacją Kaczyński. I dodał: – Odrzucamy koncepcję, która dziś jest modna, że armia powinna być niewielka, za to bardzo dobrze uzbrojona. Powinna być możliwie duża i dobrze uzbrojona – wtedy ma tę moc odstraszania, skłania ewentualnego przeciwnika do przemyślenia (zamiaru agresji – przyp. aut.). Konkretną liczbę podał Błaszczak – docelowo Wojsko Polskie ma liczyć 250 tys. żołnierzy zawodowych i 50 tys. „wotowców”. Dziś liczba mundurowych w Wojskach Obrony Terytorialnej nie przekracza 30 tys., zawodowców zaś mamy 112 tys. Mowa zatem o przeszło 100-procentowym wzroście, któremu – wedle deklaracji prezesa PiS – towarzyszyć będzie zwielokrotnienie potencjału bojowego armii. Więcej kasy i nowy rodzaj wojsk Jak ten cel osiągnąć? – Nie przywracamy obowiązkowej służby wojskowej (…), ale wprowadzamy dobrowolną – mówił szef MON. Ochotnicy będą mogli liczyć na uposażenie w wysokości 4,4 tys. zł brutto miesięcznie oraz gwarancję stałego zatrudnienia w armii po odbytej służbie. Potrwa ona rok i będzie podzielona na dwa etapy: 28-dniowe szkolenie podstawowe i 11-miesięczne szkolenie specjalistyczne. Błaszczak zapowiedział rozszerzenie programu Legii Akademickiej. Wedle jego słów MON będzie dotowało wybrane kierunki studiów cywilnych, pieniądze – w ramach stypendiów – otrzymają również studenci, którzy w zamian po ukończeniu nauki zgodzą się na odbycie co najmniej pięcioletniej służby. Projekt ustawy zakłada comiesięczne świadczenia motywacyjne – 1,5 tys. zł po 25 latach służby i 2,5 tys. zł po 28 latach i sześciu miesiącach w mundurze. Będzie także możliwość wypłacenia odprawy mieszkaniowej z najbardziej korzystnego okresu służby. Rezerwiści zaś otrzymają pierwszeństwo w zatrudnieniu w administracji państwowej. Szef resortu zdradził, że powstanie nowy rodzaj wojsk – obrony cyberprzestrzeni. W związku z tym w ustawie znajdują się zapisy dopuszczające do służby osoby niepełnosprawne – by tym sposobem pozyskać specjalistów, którzy nie spełniają norm zdrowotnych obowiązujących w armii. Ale ludzie, nawet najlepsi, to nie wszystko – nowa, wielka armia będzie potrzebowała sprzętu. – To nie zostanie zrobione z dnia na dzień, ale mówimy o procesie stosunkowo krótkotrwałym – takie ramy czasowe transformacji wyznaczył Kaczyński. – Oczywiście broni nie kupuje się jak samochodu w sklepie, trwa to znacznie dłużej. (…) Z całą pewnością bardzo dużą rolę będą odgrywały dostawy amerykańskie, ale nie rezygnujemy także z innych kierunków, nie rezygnujemy z zakupu broni od naszych sojuszników europejskich – zapewniał wicepremier. Kogokolwiek miał na myśli, jedno
Tagi:
abramsy, Armia, armia zawodowa, Bogusław Pacek, gen. Skrzypczak, geopolityka, Janusz Zemke, Jarosław Kaczyński, Legia Akademicka, Mariusz Błaszczak, Mariusz Kamiński, Michał Piekarski, Ministerstwo Obrony Narodowej, MON, MSWiA, NATO, obronność, PiS, relacje Polska-USA, Roman Bäcker, Rosja, rząd PiS, rząd SLD-PSL, SLD, Unia Europejska, Ustawa o Obronie Ojczyzny, Waldemar Skrzypczak, Witold Orłowski, Władimir Putin, wojna, Wojska Lądowe, Wojska Obrony Terytorialnej, Wojsko Polskie, wojskowość, Zbigniew Ziobro, żołnierze










