Ci, którzy w wielu miastach Polski strajkowali w 1980 r., byli pełni optymizmu, wierzyli w zwycięstwo, mieli wsparcie Kościoła, o ich protestach pisali dziennikarze w kraju i na całym świecie. Ten najważniejszy strajk w Stoczni Gdańskiej, zakończony podpisaniem przez Lecha Wałęsę i wicepremiera Mieczysława Jagielskiego porozumień sierpniowych, trwał od 14 do 31 sierpnia, a więc niewiele ponad dwa tygodnie. Gdyby jednak ktoś mnie zapytał, który z relacjonowanych przeze mnie strajków zrobił na mnie największe i najbardziej dramatyczne wrażenie, bez wahania odpowiedziałbym: trwający od 22 lipca do 16 września 1992 r., czyli przez 56 dni, strajk okupacyjny w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Tychach. To był najdłuższy i największy strajk okupacyjny w powojennej historii Polski. W tym czasie kilka tysięcy pracowników nie opuszczało swojego zakładu, broniąc go przed oddaniem za bezcen włoskiemu Fiatowi. Prywatyzacja z przekrętem W 1992 r. w FSM w Tychach pracowało ponad 7 tys. osób. Wiadomość o przygotowanej przez rząd prywatyzacji wartej miliony dolarów fabryki pracownicy przyjęli ze zrozumieniem. Włoski Fiat miał odkupić od skarbu państwa 51% akcji, pracownicy – nieodpłatnie dostać 10% akcji, a reszta miała pozostać w rękach państwa. Wszystko więc było w porządku. Tymczasem z początkiem lipca 1992 r. pracownicy dowiedzieli się, że nie dostaną ani jednej akcji, państwu przypadnie tylko 10%, a Fiat za 90% akcji zapłaci 18 mln starych złotych, czyli równowartość czteromiesięcznej pensji jednej osoby zatrudnionej na linii montażowej – wtedy ok. 450 dol. Dlatego 22 lipca 90% pracowników FSM Tychy odeszło od stanowisk. Do strajku okupacyjnego przystąpiły wszystkie związki zawodowe, ale po dwóch dniach dwa największe, NSZZ Solidarność i NSZZ Metalowców (OPZZ), wycofały się, pozostawiając kierownictwo strajku w rękach Solidarności 80 i kilku mniejszych związków. Gdy na porannej masówce uczestnicy strajku dowiedzieli się, że nie mogą liczyć na poparcie dwóch największych związków zawodowych, zaczęli gwizdać, rzucać na ziemię i deptać legitymacje Solidarności i OPZZ. Na czele komitetu strajkowego stanął Franciszek Gierot, ówczesny przewodniczący Solidarności 80, dzisiaj przewodniczący Międzyzakładowej Komisji Związkowej Sierpień 80 w Fiat Chrysler Automobiles Poland SA w tyskiej fabryce, który doskonale pamięta wydarzenia sprzed 30 lat. Produkcję fiatów wstrzymano, ale załoga zabezpieczyła przed zniszczeniem wszystkie urządzenia, zabroniono spania w halach produkcyjnych. Na noclegi wyznaczono pomieszczenia administracyjne, sale konferencyjne. Można było leżeć na dmuchanych materacach, na kocach, ale nie na styropianie. Ten materiał, tak popularny w Stoczni Gdańskiej, tu źle się kojarzył i był zakazany. Sierpień 1992 r. był bardzo ciepły i strajkujący doszli do wniosku, że zamiast spać w dusznych salach budynków administracyjnych, lepiej będzie spędzać noce na zewnątrz, w prowizorycznych namiotach. Do ich budowy użyli folii z opakowań nadchodzących z Włoch części do cinquecento, konstrukcje wykonano z prętów zbrojeniowych. Do każdego namiotu doprowadzono prąd, bo ludzie przynieśli z domów telewizory i radia. Każdy namiot miał swoją nazwę i tak powstało wielkie pole namiotowe, nazwane przez strajkujących „osiedlem rumuńskim” (w tych latach Rumunia była symbolem nędzy i tysiące Rumunów, którzy żebrali na ulicach polskich miast, mieszkało w takich prowizorycznych namiotach). Uczestnicy strajku pokazali mi najpiękniejsze „wille” tego „osiedla”, w wielu mieszkały całe rodziny, nawet z małymi dziećmi. Nigdy na żadnym strajku nie widziałem dzieci, a tu biegały one po terenach fabryki, grały w piłkę. Zdarzało się, że matka w namiocie opiekowała się maluchami, a ojciec dołączał do prowadzących głodówkę. Na początku komitet strajkowy nie chciał się zgodzić, aby w strajku okupacyjnym uczestniczyły kobiety, potem ustąpiono i pozwolono na obecność zarówno kobiet, jak i dzieci. Tym kobietom, które postanowiły zostać w domach, zapewniono kontakt ze strajkującymi mężami i synami. Nie było wtedy telefonów komórkowych, fabryczna centrala telefoniczna została wyłączona, pozostały więc radia CB. Te rodzinne rozmowy ułatwiali dwaj krótkofalowcy, Stanisław Mankiewicz i Ryszard Panelo. Jeden dyżurował na terenie fabryki, a drugi za jej bramą siedział z krótkofalówką w fiacie 126p. Gdy ktoś ze strajkujących prosił o kontakt z rodziną, podawał adres, a ten w maluchu ruszał do wskazanego domu i można było porozmawiać przez CB. Prawie w każdym namiocie był telewizor i krzykami reagowano na informacje podawane w telewizyjnych „Wiadomościach” o dobrych zmianach zachodzących w naszej gospodarce. Dla odreagowania włączano
Tagi:
biznes, Damian Zimoń, episkopat, Franciszek Gierot, FSM Tychy, gospodarka, historia klasy robotniczej, historia lewicy, historia ludowa, historia Polski, historia PRL, historia społeczna, IPN, Jacek Kuroń, Janusz Lewandowski, kapitalizm, klasa robotnicza, korporacje, kościół w polsce, kultura polska, Lech Wałęsa, Lewica, liberałowie, Ministerstwo Przekształceń Własnościowych, neoliberalizm, NSZZ Solidarność, OPZZ, Plan Balcerowicza, poezja, policja historyczna, polityka historyczna, polska polityka, pracownicy, prawa pracownicze, prawica, prywatyzacja, Przegląd Tygodniowy, reportaż, robotnicy, Ryszard Panelo, Sierpień '80, solidarność, Stanisław Mankiewicz, strajk w Tychach, transformacja ustrojowa, Tychy, tyski Fiat, Unia Wolności, związki zawodowe