Dlaczego lewica nie prowadzi własnej polityki historycznej?

Dlaczego lewica nie prowadzi własnej polityki historycznej?

Narracja IPN nie napotyka prawie żadnego intelektualnego oporu lewej strony sceny politycznej Polityka historyczna polskiego państwa służy wyłącznie interesom prawicy i Kościoła katolickiego. Choć wszyscy znamy frazesy o państwie jako dobru wspólnym, w jego obecnej polityce historycznej nie znajdują odbicia doświadczenia, wrażliwość ani pamięć dużej część mieszkańców RP. Tym samym w kategoriach symbolicznych państwo robi z różnych grup naszego społeczeństwa obywateli drugiej kategorii. Dotyczy to mniejszości wyznaniowych, narodowych, seksualnych, osób niewierzących lub krytycznie ustosunkowanych do Kościoła katolickiego, sympatyków lewicy, osób krytycznie nastawionych do „dziedzictwa Solidarności” itp. Doświadczenie tych grup i ich wizja historii są ignorowane, dewaluowane lub wręcz wyszydzane przez Instytut Pamięci Narodowej, Instytut Pileckiego, Muzeum II Wojny Światowej i setki innych instytucji państwowych lub samorządowych. I oczywiście jest to robione z pieniędzy, które płacimy jako podatnicy. Jeśli więc masz pecha i jesteś w Polsce np. Białorusinem – polskie państwo zafunduje ci kult „Burego”, jeśli jesteś Żydem czy Słowakiem – kult „Ognia”, jeśli jesteś krytyczny wobec Kościoła katolickiego – nie licz, że kiedykolwiek w państwowej telewizji zobaczysz nieapologetyczny program o JP2. Czasami takie grupy sprowadzone do roli obywateli drugiej kategorii są bardzo liczne; jeśli więc należysz do ok. 33% Polaków pozytywnie oceniających stan wojenny z 1981 r., to polskie państwo również zrobi wszystko, by cię obrazić. Prawica nie tylko wykorzystuje i całkowicie zawłaszcza instytucje państwowej edukacji historycznej, ale też ma liczne własne, prywatne instytucje propagandowo-oświatowe – pisma, telewizje, stacje radiowe, organizacje młodzieżowe – dopełniające publiczny dyskurs. Z drugiej strony narracja IPN, przyznajmy otwarcie, nie napotyka prawie żadnego intelektualnego oporu ze strony tego, co nazywane jest w polskiej polityce lewicą. W tej dziedzinie „lewica” nie zbudowała nieomal niczego. PRZEGLĄD jest tu jednym ze szlachetnych wyjątków, ale nie ma on istotnego wpływu na parlamentarną „lewicę”. W III RP w kształcie takim, w jakim została poczęta i trwa już od kilku dekad, nie ma w praktyce miejsca na przebicie się do mainstraemu żadnej lewicowej kontrnarracji. Lewicowość – w III RP pojęcie mgliste Kwestia lewicowości, czym jest lewica, na czym polega lewicowość, pozostaje w III RP bardzo niejasna. Jest to oczywiście pochodna beznadziei, jaką był Sojusz Lewicy Demokratycznej (przemianowany w styczniu 2020 r. na Nową Lewicę). Wspomniana partia, choć dwa razy wygrała wybory parlamentarne (1993, 2001) i dwa razy wybory prezydenckie (1995, 2000), za każdym razem głęboko rozczarowała swoich wyborców. Obiecywała większą ochronę socjalną i państwo neutralne światopoglądowo, praktyka natychmiast po każdym kolejnym zwycięstwie okazywała się diametralnie inna. „Lewica” prywatyzowała więc bardziej niż prawica, uelastyczniała Kodeks pracy bardziej niż liberałowie, oddawała Kościołowi więcej majątków niż prawicowcy, wykazywała się większym entuzjazmem wobec NATO, USA i udziału Polski w amerykańskich interwencjach niż część ugrupowań konserwatywno-narodowych itp. Było to działanie nawet wbrew jej najbardziej podstawowym interesom, bo w sumie oznaczało jej stopniowy upadek – od jednego z głównych obozów w polskiej polityce w kierunku partii drugoligowej, niemającej szansy na samodzielne rządy i jedynie statystującej konfliktowi między PiS i PO. Oczywiście idee lewicowe były cały czas w III RP aktywnie zwalczane przez wszelkiej maści liberałów i konserwatystów domagających się nieustannej pokuty za autorytaryzm epoki PRL. Jak głosiła słynna maksyma „Gazety Wyborczej”, „lewicy wolno mniej”. Ale właśnie SLD na tę formułę w pełni się godził! W końcu wielu czołowych przywódców „lewicy” – Barbara Nowacka, Bartosz Arłukowicz, Grzegorz Napieralski, Marek Borowski – otwarcie przeszło na stronę liberałów. W normalnym kraju byłoby to nie lada sensacją – przywódca partyjny przechodzi do konkurencji?! Jaką wartość może przedstawiać sobą człowiek, który deklarował dotychczas zupełnie inne pryncypia? W Polsce jednak żadną sensacją to nie było, bo deklaracje „lewicy” o sprawiedliwości społecznej czy świeckości nijak się miały do oportunistycznej praktyki ciągłego zawodzenia własnego elektoratu. Tak! To chyba najbardziej uderzająca cecha SLD/Nowej Lewicy. Kiedy w Polsce głosujesz na prawicę, wiesz przynajmniej, że będzie ona konsekwentnie forsować swoje postulaty, ale gdy głosujesz na SLD/NL, z góry możesz założyć, że ci posłowie zapomną o obietnicach

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2022, 2022

Kategorie: Opinie