13/2009

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

W krainie chaosu

Polska polityka zagraniczna: między realem a prawicową poprawnością polityczną Czegóż dowiaduje się przeciętny obywatel o celach polskiej polityki zagranicznej? Zróbmy krótkie podsumowanie. Polska chce, żeby Radosław Sikorski został sekretarzem generalnym NATO, chce, żeby Jerzy Buzek został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego i chce, żeby Jacek Saryusz-Wolski został szefem komisji zagranicznej tegoż parlamentu. To nie koniec naszej listy życzeń – chcielibyśmy również, żeby szefem komisji finansów i gospodarki został Janusz Lewandowski. A sekretarzem Rady Europy – Włodzimierz Cimoszewicz. Poza tym chcemy, żeby Amerykanie zainstalowali w Polsce tarczę antyrakietową. Powód tych marzeń nie jest militarny, gdyż tarcza nie będzie broniła naszego kraju (a wręcz przeciwnie), tylko USA. Chodzi więc raczej o sprawę natury psychologicznej – mając amerykańskie instalacje na swojej ziemi, będziemy czuli się dla Amerykanów ważniejsi (a przynajmniej tak nam się wydaje) i zezłościmy Rosjan. Chcemy również, by do NATO przyjęte zostały Gruzja i Ukraina i żeby to też – powiedzmy szczerze – złościło Rosję. Czyli chcemy, żeby NATO postępowało tak, jak my chcemy. Podobnie z Unią Europejską – tu też chcemy, żeby Unia angażowała się w nasze spory z Rosją. I żebyśmy my prowadzili unijną politykę wschodnią. Dlaczego inni mają nas

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Gdzie jest dyrygent? – rozmowa z dr. Bogusławem Zaleskim

Dziś mamy politykę zagraniczną rządu i politykę zagraniczną prezydenta. Natomiast nie mamy polityki zagranicznej państwa Z dr. Bogusławem Zaleskim, docentem w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Wiceministrem spraw zagranicznych w ekipie Włodzimierza Cimoszewicza rozmawia Robert Walenciak – Jaka powinna być polska polityka zagraniczna? Jaką powinna mieć strategię? W ostatnim czasie świat mocno się zmienia. Zmieniły się Stany Zjednoczone. Wiele zmieniło się w wyniku kryzysu finansowego… – To jest elementarz. Pozycja Polski zależy od naszego potencjału, ale zależy też od sytuacji międzynarodowej. Sytuacja międzynarodowa się zmieniła, natomiast nie zauważyłem, żeby się zmieniła nasza polityka zagraniczna. – Chcemy być silną częścią układu euroatlantyckiego. – To wiemy. Ale jak to chcemy osiągnąć? – Jak to, jak? Sprzeciwiając się ratyfikowaniu traktatu lizbońskiego. – To jest sprawa wewnętrzna. Rząd uczynił wszystko, tak się wydaje, żeby doprowadzić do zakończenia procesu ratyfikacji. Sprawa została przeprowadzona przez parlament. Teraz decyzja złożenia podpisu pod ratyfikacją zależy od pana prezydenta. Pan prezydent postawił warunki, które nie są sprzeczne z jego konstytucyjną rolą. Natomiast sprzeczne są, w moim rozumieniu, z interesem Polski i z interesem Wspólnoty Europejskiej. Biały orzeł dwugłowy –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy Polacy są narodem lekomanów?

PRO Marek Stankiewicz, redaktor naczelny „Gazety Lekarskiej” Część ludzi na pewno bierze zbyt wiele leków. Ludzie w sprawach leków ufają bardziej lekarzom niż aptekarzom. To, że farmaceuci doradzają pacjentom, jakie leki brać, nie jest czymś nagannym, ale ordynowanie sposobu leczenia to domena lekarzy. Takiego prawa nie mają ani aptekarze, ani pielęgniarki, ani weterynarze, choć znają się jakoś na lekach. Pacjenci jednak boją się działania ubocznego lekarstwa. Z drugiej strony istnieje w ludziach wiara, że są leki działające korzystnie na wszystkie schorzenia, że jest gdzieś jedna uniwersalna tabletka. KONTRA Iwona Konarska, redaktor naczelna dwutygodnika dla lekarzy „Medical Tribune” To, że jesteśmy rekordzistami w zażywaniu leków, nie wynika z naszych upodobań. Polacy są ofiarami złego systemu leczenia. Pacjent, szczególnie starszy, trafia do wielu specjalistów, bo zdiagnozowano kilka chorób. Ci, nie konsultując się ze sobą, zapisują leki. Niektórych nie można zażywać razem, ale o tym pacjent nie wie. Dodatkowo, nieostrzeżony przez lekarza, dokupuje leki dostępne bez recepty, bo nie może doczekać się wizyty u specjalisty. Obie te przyczyny powodują, że zażywamy coraz więcej leków. Jestem pewna, że gdyby tak jak w USA lekarz i farmaceuta mieli w komputerze podgląd listy wszystkich leków, które

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Dlaczego kultura masowa staje się coraz bardziej prymitywna i wulgarna?

Prof. Ludwik Stomma, etnolog, wykładowca paryskiej Sorbony Dlatego, że zalewa ją Ameryka, a ona w dużym stopniu taka jest. We Francji, gdy się jedzie z jednego małego miasteczka do drugiego, odległego o np. 5 km, to po drodze mija się pięć kościołów gotyckich i dwa romańskie najwyższej klasy. Tutaj każdy mieszkaniec obcuje z historią utrwaloną przez wieki, tak jest też w Hiszpanii, Włoszech, Anglii. Wszędzie jest jakiś barok czy renesans, które są całkowicie nieobecne w myśli amerykańskiej. Amerykański produkt to plastikowy Harlequin i nawet tamtejsi profesorowie, którzy zahaczają o Sorbonę, to czytają. Francuski profesor literatury wstydziłby się pokazać z czymś takim w domu, ale jego dzieci już nie, bo taka jest moda i kultura marnieje. Agata Duda-Gracz, reżyser teatralny Wersja oficjalna – bo podobno takie jest zapotrzebowanie, wersja nieoficjalna – bo to prostsze, tańsze i bardziej trendy. Ja się oczywiście przychylam do tej nieoficjalnej i uważam, że te pomiary, telemetryczność i oglądalność to głupota przepotworna. Wojciech Kuczok, pisarz, scenarzysta filmowy Zgadzam się z tym, co powiedział pewien artysta rockowy – albo masy, albo kultura. Gdy masy sprawują dyktatorską władzę nad gustami publicznymi i w swojej gnuśności, lenistwie intelektualnym wymuszają pewne tendencje, to rozziew między tym, co popularne i ambitne, a tym, co masowe, powiększa się. Osobiście

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Świątynia dla Artemidy

Władze tureckie zamierzają odbudować w Efezie jeden z siedmiu cudów starożytnego świata W sanktuarium efeskim przez długie wieki oddawano cześć Dziewiczej Bogini. Widok przepysznego gmachu, wzniesionego z marmuru i drewna cedrowego, wprawiał pielgrzymów w ekstazę. Każdego roku mieszkańcy Efezu i przybysze z wielu krain odprawiali wspaniałe ceremonie, składali ofiary, śpiewali i tańczyli ku chwale zarazem łaskawej i groźnej Artemis. „Widziałem mur, po którym przejechać może rydwan, wokół wyniosłego Babilonu i posąg Zeusa nad Alfejosem, i wiszące ogrody, i kolosalnego Heliosa, i olbrzymie budowle piramid i potężny grobowiec Mauzolosa. Kiedy jednak ujrzałem pałac Artemidy, wznoszący się wysoko w chmury, tamte wszystkie stały się po prostu błahe. Powiedziałem więc do siebie: Spójrz, poza Olimpem słońce nie widziało jeszcze nic, co by można z tym porównać” – tak w końcu II w. p.n.e. zachwycał się świątynią efeską grecki poeta Antypater z Efezu. Także pisarz Filon z Bizancjum podziwiał niezwykłe sanktuarium: „Świątynia Artemidy w Efezie jest prawdziwą siedzibą bogów. Ktokolwiek na nią spojrzy, będzie przekonany, że nastąpiła zamiana miejsca: niebiański świat nieśmiertelnych został przeniesiony na ziemię”. Być może nasze pokolenie będzie mogło zobaczyć ten fantastyczny widok. Władze tureckie zamierzają wznieść w oryginalnych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Gra o życie

Dwie kobiety – jedna pokonała raka piersi. Druga za zbyt późną diagnozę i leczenie musi zapłacić życiem Dwie zaprzyjaźnione kobiety, obie koło czterdziestki, zachorowały na raka piersi. Jedna została wyleczona przed sześciu laty, szanse drugiej topnieją z każdym dniem. Dzisiaj trudno się domyślić, że Joanna, tryskająca zdrowiem i energią, miała mastektomię i rekonstrukcję piersi. Natomiast Mirka jest po trzech seriach chemioterapii, lecz kolejne przerzuty gaszą jej nadzieję na wyleczenie. – Ja też miałam raka i popatrz, żyję – Joannie coraz trudniej pocieszać przyjaciółkę. – Dlaczego ty masz przegrać, skoro mnie się udało? Kolejny raz porównują swoje historie choroby i szukają w nich zdarzeń, które mogły zadecydować o dalszym przebiegu leczenia. Dlaczego Joanna została wyleczona, a Mirka przegrywa walkę z rakiem? Czy za późno zauważyła guzek? Za długo czekała na kolejne badania? Zbyt zwlekano z jej leczeniem czy też leczono ją niewłaściwie? Teraz tylko ona musi za to zapłacić. Życiem. Termin jak wyrok Matka nauczyła Mirkę co miesiąc badać piersi. Systematycznie wykonywała też badania okresowe. Jeszcze w marcu 2005 r. mammografia nie wykazała żadnych niepokojących zmian, jednak w końcu czerwca, w czasie samobadania, Mirka wyczuła opuszkami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Banki zaciskają pasa Polakom

Dodatkowe opłaty, trudniej dostępne pożyczki, zmuszanie do podpisywania niekorzystnych klauzul – oto nasza kredytowa rzeczywistość Nie od dziś wiemy, jak ważne na bankowym rynku jest zaufanie, odmieniane we wszystkich przypadkach przez instytucje finansowe. Z pewnością nie jest więc dobrze, że zaufanie Polaków do banków spadło do nienotowanego dotychczas poziomu, acz nie ulega wątpliwości, iż banki solidnie na to zapracowały. Zaufanie jest kwestią ulotną, więc i o jego zmniejszaniu się decydują kwestie nie zawsze konkretne. Banki nie naciągają nas znacząco częściej niż inne instytucje, z jakimi mamy do czynienia, wiadomo też, że skoro żyją ze sprzedawania pieniędzy, to pieniędzy nie lubią tracić, rozumiemy, że menedżerowie i szefowie tej branży muszą zarabiać najlepiej w kraju. Oczywiście nie podoba nam się, że za swe usługi żądają tak dużo naszych pieniędzy. Najbardziej jednak przeszkadza nam chyba coś, co można by określić mianem bankowej hipokryzji – otóż reguły postępowania w kwestiach finansowych są niby jasne i oczywiste, ale przede wszystkim wobec klienta. Bank natomiast może je stosować tak, by były dla niego jak najkorzystniejsze. Przykładów na to jest wiele: stosowane do niedawna przez część banków oprocentowanie kredytów na podstawie widzimisię zarządu, pobieranie drastycznie wysokich opłat z tytułu zawyżonych, wziętych z sufitu różnic w kursach walut, próby

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Zabij wroga, robocie!

Czy ludzie utrzymają kontrolę nad automatami w armii? Wiek XXI stanie się stuleciem robotów. Twórca koncernu Microsoft Bill Gates podkreśla, że roboty są obecnie tym, czym były komputery w latach 80. ubiegłego wieku. Nikt nie zdawał sobie wtedy sprawy, jak zmienią wszystkie dziedziny życia. W Korei Południowej i Japonii konstruowane są automatyczne hostessy oraz cyborgi, które mają opiekować się ludźmi starszymi i dziećmi. Po ulicach Los Angeles jeździ samochód bez kierowcy. Policja w Stanach Zjednoczonych zamierza kupić miniaturowe bezzałogowe helikoptery, które będą raziły złoczyńców paralizatorami. Futurolodzy i etycy zadają sobie pytanie, czy ludzie zapanują nad maszynami, które stworzyli. Nie ma wątpliwości, że automaty przyszłości będą coraz doskonalsze i autonomiczne. Niektóre zaś z całą pewnością uzbrojone. Roboty znajdują coraz szersze zastosowanie w siłach zbrojnych wielu krajów. Patrolują już granice Korei Południowej i Izraela. Izraelscy cybernetycy konstruują samolociki zdolne śmigać wąskimi uliczkami miast i zabijać. Przyszła wojna może przypominać makabryczną grę wideo. Siedzący za konsolami oficerowie sterują swymi robotami bojowymi, zdalnie wystrzeliwują pociski, po czym idą na obiad do domu. Amerykański publicysta Peter Warren Singer wydał książkę „Wired for War: The

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Czarna strona sprawiedliwości

To, co Polacy sądzą o wymiarze sprawiedliwości, każdego musi przyprawić o ból głowy. Każdego, choć najbardziej powinni się przejąć sami zainteresowani. Dawno bowiem nie spotkałem się z tak ponurymi wynikami badań, które by na domiar złego tak bardzo kontrastowały z samozadowoleniem środowisk prawniczych. Czy może być coś jeszcze gorszego niż przekonanie ponad połowy Polaków, że prokuratorzy, sędziowie i adwokaci są skorumpowani? Albo pogląd 70% ankietowanych, że wyroki, które zapadają w Polsce, są niesprawiedliwe? Skąd tak wielki brak zaufania? Nawet jeśli przyjąć, że w jakiejś mierze jest to element typowej dla Polaków nieufności wobec większości instytucji i nawet wobec samych siebie, to musi coś być w tych opiniach. To nie jest tylko mentalna skaza w takim myśleniu Polaków o sobie, że my zawsze mamy rację, a jak sąd rozstrzygnął inaczej, to z pewnością ktoś wziął łapówkę. Największy wpływ na złe opinie o wymiarze sprawiedliwości mają osobiste doświadczenia i nagłaśniane przez media przestępcze zachowania jego reprezentantów. Co może myśleć o tej machinie np. mój znajomy, który od prawie trzech lat jeździ 300 km na rozprawy sądowe? Miał podwójnego pecha. Jest uczciwy i nie chowa głowy w piasek, kiedy coś widzi. A że wraz z żoną był świadkiem pyskówki sąsiedzkiej, zgodził się poświadczyć, jak było. No i teraz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Rospuda – wszyscy się zbłaźnili

Potrzebowaliśmy aż 17 lat, by wytyczyć przebieg zaledwie 35-kilometrowej trasy Ubiegły wtorek, 24 marca 2009 r., niektóre media uznały za historyczny. W tym dniu wicepremier Grzegorz Schetyna ogłosił, że jest decyzja w sprawie przebiegu obwodnicy Augustowa. Szczególny zachwyt wynika z faktu, że obwodnica ominie chronioną dolinę Rospudy. Przed dwoma laty sprawa ta rozpaliła namiętności tysięcy Polaków. Czy jednak fakt, że potrzebowaliśmy aż 17 lat, by wytyczyć (bo do budowy jeszcze daleko) logiczny przebieg zaledwie 35-kilometrowej trasy, to rzeczywiście taki sukces, że aż wicepremier, otoczony świtą ministrów, posłów, wojewodów i pomniejszych urzędników, musi to ogłaszać? W racjonalnej rzeczywistości – nie, jednak obwodnica Augustowa, o którą miejscowe władze zabiegają od 1992 r., to fragment paneuropejskiego korytarza drogowego. Już w 1994 r. ministrowie transportu krajów UE podczas konferencji na Krecie uznali, że korytarz ten, rozpoczynający się w Helsinkach, powinien prowadzić przez Tallin, Rygę, Kowno i przez obecne woj. podlaskie do Warszawy. Kiedy Estończycy, Łotysze i Litwini budowali drogi za europejskie pieniądze (bo inwestycja ma priorytetowe finansowanie, nic tylko budować, budować…), u nas trwał spór o to, przez jakie miasta droga ma prowadzić. O tym, w jak oszałamiającym tempie zabraliśmy się do roboty, świadczy publikowany na stronie białostockiego oddziału Głównej Dyrekcji

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.