Kto zarabia na tej wojnie

Kto zarabia na tej wojnie

Lockheed Martin Fort Worth Texas Photo by Randy A Crites customer Allison Orne / Laurie Tortorello Move of AN-1 from final assembly to the AFF building

Dla mieszkańców Ukrainy ostatnie tygodnie to śmierć, krew, pot i łzy. Dla wielu banków, firm i państw to okazja, by dobrze zarobić Wojna zmienia świat. Zwłaszcza taka jak ta w Ukrainie. Po 24 lutego znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości. Wartość jednych branż i firm runęła w dół, drugich skoczyła do góry. Jedne państwa stały się obiektem dyplomatycznych zabiegów, drugie są pomijane. Kto stracił, a kto zyskał? Kto lepiej wykorzystuje pojawiające się okazje? Kogo wojna uczyniła krezusem, a kogo nędzarzem? Ropa i gaz nadal płyną Zyski już liczą akcjonariusze amerykańskich koncernów zbrojeniowych – Raytheon Technologies (producent rakiet Javelin), Lockheed Martin (samoloty F-16 i F-35), General Dynamics (czołgi M1 Abrams), Northrop Grumman Corporation (bezzałogowce RQ-4 Global Hawk). Po 24 lutego notowania ich akcji na nowojorskiej giełdzie NYSE wzrosły nawet o kilkanaście procent, by w ostatnich dniach trochę się obniżyć. Trzeba na bieżąco uzupełniać zapasy broni i amunicji, którą obie strony zużywają w walkach. Kraje NATO wiedzą już, że potrzebne będą nowe rodzaje uzbrojenia, a to oznacza kolejne zlecenia dla inżynierów i naukowców z sektora zbrojeniowego. Pójdą na to setki miliardów, jeśli nie biliony, dolarów i euro. Rząd niemiecki podjął ostatnio decyzję o wydaniu 100 mld euro na rozwój armii. Także Amerykanie zapowiedzieli wzrost nakładów na wojsko. Rosja i Chiny, nie chcąc zostać w tyle, również muszą inwestować. Nawet Polska będzie rozbudowywała swoją armię. Na świecie zaczął się wyścig zbrojeń niewidziany od zakończenia zimnej wojny. Na tej wojnie zyskują politycy, którzy podgrzewają atmosferę, by zapewnić sobie wzrost poparcia i jeszcze więcej władzy. A władza i pieniądze są nierozłączne. Korzystają też koncerny paliwowe i kraje dysponujące złożami ropy naftowej oraz gazu ziemnego. Wieczorem 16 marca br. do gdyńskiego portu przypłynął z Primorska tankowiec Andromeda wypełniony 30 tys. ton rosyjskiej ropy naftowej. Nikt nie chciał się do niej przyznać i nie wiadomo, czy odbiorcą ładunku był PKN Orlen, Grupa Lotos czy jeszcze ktoś inny. Dwa dni wcześniej do portu w Gdańsku zawinęła znacznie większa jednostka, Delta Captain, z identycznym ładunkiem, przeznaczonym podobno dla rafinerii Grupy Lotos. Działo się to w chwili, gdy premier Mateusz Morawiecki apelował do europejskich przywódców, by raz na zawsze skończyli z finansowaniem rosyjskiej machiny wojennej, rezygnując z zakupu surowców energetycznych. Rzecz nie tylko w tym, że Europa uzależniona od rosyjskich dostaw nie może z dnia na dzień zerwać relacji z Rosją. Moskwa oferuje dziś ropę naftową z upustami sięgającymi 20%. Przy cenie 130 dol. za baryłkę oznacza to zysk od kilkunastu do kilkudziesięciu milionów dolarów na jednym tankowcu. Nic dziwnego, że po ataku na Ukrainę ruch statków na Bałtyku znacząco się zwiększył. Można jedynie się domyślać, jaki wiozą ładunek. Na razie, bez względu na sytuację na froncie ukraińskim, handel rosyjskimi surowcami energetycznymi w Europie kwitnie. Z wzajemnymi rozliczeniami nie ma problemów, gdyż Sbierbank i Gazprombank zostały wyłączone spod sankcji i nadal korzystają z systemu SWIFT. Także zachodnie banki mające oddziały w Moskwie nie podlegają ograniczeniom. A te, które oficjalnie się wycofały, nadal robią interesy, tylko dyskretniej. Amerykanie na całym świecie szukają partnerów, którzy byliby w stanie zastąpić dostawy rosyjskiej ropy i gazu do Europy Zachodniej. Na razie bezskutecznie. Nawet Arabia Saudyjska odmówiła zwiększenia wydobycia. Podobno administracja Bidena gotowa jest znieść sankcje wobec Wenezueli i Iranu, byle tylko tamtejsza ropa trafiła do Niemiec, Belgii, Hiszpanii, Włoch… 5 marca br. działająca w imieniu rządu niemieckiego agencja KfW podpisała memorandum z holenderską grupą N.V. Nederlandse Gasunie oraz niemieckim RWE w sprawie budowy terminalu odbioru skroplonego gazu LNG w Brunsbüttel, w pobliżu Hamburga. Jego przepustowość ma sięgnąć 8 mld m sześc. rocznie. Drugi taki terminal ma powstać w Wilhelmshaven. Realizacja tych planów zajmie co najmniej trzy lata i będzie kosztowała Niemców ponad miliard euro. A na razie z Rosji do Europy płyną rekordowe ilości gazu, ropy naftowej i węgla kamiennego. Z tego tytułu na rachunki tamtejszych koncernów wpływa nawet 1 mld dol. dziennie. W efekcie kurs rubla odrobił straty i wrócił do notowań

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2022, 2022

Kategorie: Wojna w Ukrainie