Nominacja Francii Márquez na wiceprezydent kraju to przełom dla całego regionu Jeszcze zanim Gustavo Petro, były partyzant i pierwszy w historii lewicowy prezydent Kolumbii, ostatecznie wygrał drugą turę wyborów, dużo głośniej niż o nim było o niej – Francii Márquez. O ile bowiem triumf lewicy już nosił znamiona wydarzenia epokowego, o tyle nominacja na zastępczynię głowy państwa kobiety, Afrokolumbijki, pierwszej czarnoskórej mieszkanki kraju na tak eksponowanym stanowisku politycznym, była zmianą na poziomie cywilizacyjnym. Dotychczas w Kolumbii, państwie na wskroś konserwatywnym, w którym przez 200 lat u władzy rotowały te same mieszczańskie siły, kobiety istniały w społeczeństwie wyłącznie w celach statystycznych i prokreacyjnych. Próżno było szukać ich w polityce, biznesie, nawet tradycyjnie sfeminizowana latynoamerykańska sztuka akurat tutaj pozostawała bastionem męskiej dominacji. Jeszcze mniej było w przestrzeni publicznej osób czarnoskórych – mimo że w 50-milionowym kraju co dziesiąty obywatel należy do tej grupy etnicznej. Kolumbijczycy drugiej kategorii Mówi się o nich afrodescendientes. Potomkowie Afryki. Ich obecność w dzisiejszym kolumbijskim narodzie jest namacalną spuścizną kolonializmu, a dokładniej – transatlantyckiego handlu niewolnikami. Mieszkańców Afryki Zachodniej przywożono tutaj do pracy na plantacjach kawy i owoców, ale także w kopalniach i przy wyrębie lasów tropikalnych. Afrokolumbijczycy pod względem wszystkich wskaźników rozwoju i dobrostanu zajmują najniższe pozycje. Mają najniższy standard życia, największe problemy mieszkaniowe, najniższe dochody, najwięcej dzieci afrodescendientes porzuca edukację już na poziomie szkoły podstawowej. Najmocniej też uderzają w nich kataklizmy. Te ekologiczne, bo częściej żyją oni z rolnictwa i hodowli oraz korzystają bezpośrednio z zasobów naturalnych, i te społeczno-ekonomiczne, takie jak kryzys wywołany pandemią koronawirusa, który Kolumbię doświadczył szczególnie mocno. Według szacunków ONZ aż 40% populacji żyje tam w tej chwili na granicy ubóstwa lub poniżej, taki sam odsetek zmaga się z czasowym lub stałym niedożywieniem. W tej grupie afrodescendientes również są nadreprezentowani. Jeśli chodzi o kobiety w kolumbijskim społeczeństwie, obraz jest niewiele lepszy. Wprawdzie Francia Márquez będzie drugą wiceprezydentką w historii kraju, pierwsza na tym stanowisku była jej poprzedniczka, Marta Lucía Ramírez Blanco, ale w polityce kobiety nadal zderzają się ze szklanym sufitem. Na wszystkich poziomach stanowienia prawa zaledwie 18,8% wybieralnych urzędników państwowych to kobiety. Mniej ich decyduje o kształcie kraju jedynie w Brazylii i Paragwaju. Daleko także Kolumbii do latynoamerykańskiej średniej, która według Obserwatorium Równości Płci ONZ wynosi w tej chwili dokładnie 33%. Co trzecia osoba zasiadająca w parlamencie czy władzach lokalnych Kolumbii powinna więc być kobietą – jest nią tylko co szósta. Prawdziwy dramat kobiet rozgrywa się jednak gdzie indziej. Na ulicach, w szkołach, we własnych domach. Kolumbia jest jednym z krajów najgorzej radzących sobie ze zjawiskiem feminicidios, czyli morderstw kobiet wynikających z kwestii rasowych, etnicznych, a najczęściej seksualnych. Tylko w 2021 r. życie w ten sposób straciło aż 210 osób, o 12,3% więcej niż w roku poprzednim. Przyczynił się do tego oczywiście pandemiczny lockdown, oznaczający często zamknięcie w jednej przestrzeni z oprawcą, ale też wywołany zarazą kryzys ekonomiczny. Wielu mężczyzn straciło pracę, wskutek czego wzrósł nabór do gangów i organizacji paramilitarnych – podmiotów, którym łatwiej było zachować płynność finansową w gotówce. To z kolei przełożyło się na wzrost przemocy w przestrzeni publicznej. Więcej kobiet jest zaczepianych na ulicach, atakowanych, gwałconych. Zwłaszcza młodych – bo według danych Corporación Sisma Mujer, organizacji pozarządowej monitorującej sytuację kobiet w społeczeństwie, zdecydowana większość ofiar feminicidios miała mniej niż 30 lat. O 21% wzrosła również liczba aktów przemocy seksualnej – oznacza to, że ich ofiarą pada średnio jedna kobieta co 28 minut. I tu znowu: najczęściej sprawcami są bliscy, a najbardziej narażone są osoby młode. 80,5% wszystkich napaści na tle seksualnym i aktów molestowania dotyczyło w 2021 r. kobiet niepełnoletnich. W Kolumbii, jeśli jesteś kobietą, przetrwanie każdego kolejnego dnia jest, dosłownie, sukcesem egzystencjalnym. Zapowiedź zmian Francia Márquez szła więc do wyborów z jedną, ale niezwykle trudną do spełnienia obietnicą: znacząco poprawić byt dwóch zmarginalizowanych grup społecznych, których sama jest członkinią, a więc kobiet i afrokolumbijskiej mniejszości. W walce o prawa wykluczonych
Tagi:
afrodescendientes, afrokolumbijczycy, Afryka, Afryka Zachodnia, Ameryka Łacińska, Ameryka Południowa, biznes, Brazylia, Cali, Corporación Sisma Mujer, feminicidios, feminizm, Francia Márquez, geopolityka, gospodarka, Gustavo Petro, historia lewicy, Julia Zulver, kapitalizm, klasy społeczne, kobiety, kobiety w polityce, kolonializm, korporacje, Lewica, Marta Lucía Ramírez Blanco, neoliberalizm, Nora Libertun, Nowa Lewica, obyczaje, Paragwaj, podziały klasowe, polityka tożsamości, poprawność polityczna, populizm, pracownicy, pracownicy najemni, prawa pracownicze, prawicowy populizm, prekariat, protesty pracownicze, rynek pracy, socjalizm, społeczeństwo, stara lewica, walka klas, wojny kulturowe, Yolombó, związki zawodowe, związkowcy