Polityczne wzloty, upadki, nadzieje i rozczarowania roku 2020

Polityczne wzloty, upadki, nadzieje i rozczarowania roku 2020

To był rok! Zaskoczył nas wszystkich, nic nie poszło zgodnie z planem. Ten inny rok to efekt epidemii COVID-19. Z jej powodu ostatnie 12 miesięcy upłynęło pod znakiem maseczek, zamkniętych szkół i galerii handlowych, tworzonych naprędce prowizorycznych szpitali. A w Polsce, dodatkowo, pod znakiem przełożonych wyborów prezydenckich. Nadzwyczajna sytuacja, jakiej wcześniej nie znaliśmy, była znakomitą weryfikacją nie tylko rządzących. Jak kto zachował się w obliczu epidemii? Jak sobie dał radę? To był surowy sprawdzian, o czym na własnej skórze przekonał się minister zdrowia Łukasz Szumowski. Z kolei bitwa o termin wyborów prezydenckich pokazała prawdziwą twarz Jarosława Kaczyńskiego, który, nie bacząc na ewentualne ofiary, na to, że Polska nie jest przygotowana, by w maju głosować, parł do nich bez żadnych zahamowań. Z prostej kalkulacji – szok, w którym znalazło się społeczeństwo, dawał wygraną Andrzejowi Dudzie, a na tym zależało mu szczególnie. Oponentem prezesa okazał się Jarosław Gowin. I wygrał to starcie, rzucając na szalę swoją dymisję. Maj zweryfikował Gowina – w przeciwieństwie do Kaczyńskiego na plus. Jego siłę potwierdziło powołanie na funkcję wicepremiera oraz ministra rozwoju i gospodarki. A wybory? Andrzej Duda je wygrał, ale po bandzie, dzięki bezprecedensowej mobilizacji mediów publicznych, aparatu partyjnego Prawa i Sprawiedliwości, aparatu państwa i premiera Morawieckiego, który jeździł po kraju i czarował obietnicami, oraz aparatu Kościoła. Te siły dały Dudzie zwycięstwo, ale niewielką liczbą głosów. Wybory prezydenckie jednych podtopiły, drugich wykreowały. Do tych, którzy musieli przełknąć gorycz porażki, możemy zaliczyć Roberta Biedronia i Władysława Kosiniaka-Kamysza. A do tych, którym kampania dała nadzieję na przyszłość – Rafała Trzaskowskiego i Szymona Hołownię. Pytanie, jak teraz zagospodarują swoje dobre wyniki. Czy nie zgubią sympatii wyborców? Czy ich nie zawiodą? Kolejne miesiące przyniosły nowe wyzwania. Po lipcu byliśmy świadkami wojny Zbigniewa Ziobry z Mateuszem Morawieckim. Jej pretekstem był spór o to, czy Polska powinna zawetować budżet Unii, czy nie. „Weto albo śmierć!”, wołali ziobryści, ale po głosowaniach w Brukseli prędko o tym zapomnieli. Mogliśmy więc się przekonać, ile warte są ich okrzyki, zwłaszcza w zderzeniu z milionami, które wysysają dzięki rządowym posadom. A lewica? Widzieliśmy ją na marszach w obronie praw kobiet i podczas nielicznych imprez. Teoretycznie powinna kwitnąć, nadszedł jej czas. W praktyce było z tym różnie. Tak minął nam ten rok, a nowy nie zapowiada się lepiej. Nie dajmy się covidowi! I uważnie obserwujmy scenę polityczną. Żeby odróżniać ziarno od plew. I tych, którzy chcą dla społeczeństwa pracować, od tych, którzy chcą na nim żerować. DO GÓRY 1. Adam Bodnar – chapeau bas! Już dawno powinien robić coś innego, kadencja mu się skończyła, ale wciąż jest rzecznikiem praw obywatelskich, bo nie wybrano jego następcy. Od pół roku tak odchodzi z funkcji. Ale coś innego jest w tym ważne – Adam Bodnar nadał instytucji Rzecznika Praw Obywatelskich nowy blask, nowe znaczenie. Podniósł ją z pewnego zapomnienia. W czasach PiS, w tej Polsce prawicowej, zapchanej niekompetentnymi ministrami, gdzie prawem jest wola prezesa i tyle, Bodnar pokazał się jako człowiek z innego świata. Jednocześnie pokazał nam, że taki świat, w którym prawa człowieka są szanowane i w związku z tym każdemu, od sprzątaczki po ministra, żyje się lepiej, jest możliwy. Pokazał też polskiej lewicy, że jeśli ma się kompetencje i zapał, to nawet z mało znaczącej instytucji można zrobić coś ważnego. 2. Rafał Trzaskowski – prezydent Jeszcze rok temu uchodził za złote dziecko PO, fajnego Rafała, który wygrał Warszawę, nadzieję na przyszłość itd. A teraz cięższą przyszło założyć mu zbroję. Rafał Trzaskowski o mały włos nie wygrał wyborów prezydenckich, a jeśli dzisiaj ktoś szukałby lidera opozycji, on byłby na pierwszym miejscu. Tyle pochwał, a teraz pytanie zasadnicze: co dalej? Jako prezydent Warszawy ma więcej obowiązków niż wolnego czasu i to go w naturalny sposób ogranicza. Niby więc jest na szczycie, ale bardziej związany niż wolny. I na celowniku. Dlatego wszystkie jego dotychczasowe osiągnięcia to tylko niezły kapitał – a co on z tym kapitałem zrobi, zależy i od niego, i od wielu różnych okoliczności. 3. Tadeusz Rydzyk – klaszczą mu bezustannie Jeżdżą do niego do Torunia premier i ministrowie, oklaskują każdą bzdurę, którą powie, i kołyszą się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2021, 2021

Kategorie: Kraj