51-52/2006

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Pytanie Tygodnia

Rok 2006 przejdzie do historii jako…

Ryszard Marek Groński, literat, satyryk Taki mieliśmy rok, jaką mamy koalicję. Gdyby dziś żył Dostojewski, napisałby pewnie nie „Braci Karamazow”, ale „Braci Kaczyńskich”. Kazimierz Kutz, reżyser, senator Przejdzie jako fenomen, bo po raz pierwszy w historii nowożytnej Europy mamy dwóch braci rządzących krajem. Najważniejszą wartością, jaką mogę odnotować, jest to, że obecny układ dokonał silnej destrukcji prawicowej frakcji okrągłostołowej, i w związku z tym bardzo przyśpieszyła się akceptacja mentalności europejskiej i prounijnej. Barbara Hoff, publicystka, kreatorka mody Jako totalne zwycięstwo prawicy, przejście z lewa na prawo. W myśleniu o sprawach obyczajowych znaleźliśmy się bliżej szarijatu. Rok 2006 był zdominowany przez politykę. Mieliśmy też najcieplejsze lato i jesień. Bohdan Tuszyński, dziennikarz sportowy Zapisze się jako rok przerażających rozliczeń, np. w 25-lecie stanu wojennego. Jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia, a oni chcą zabierać szlify generałowi. Gdyby nie Unia i pieniądze z niej płynące, to co zrobiłby premier? W mistrzostwach świata w siatkówce zbliżyliśmy się do najlepszych, choć moi następcy w mediach powinni przed finałem powiedzieć, że do Brazylii nam daleko, a nie narażać się na twarde lądowanie. Należy zawsze dawać nadzieję, ale też nie ukrywać, że nasi przeciwnicy są doskonali. Prof. Andrzej Garlicki,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Jak Bahr pogonił Pałkiewicza

Ambasador Jerzy Bahr, reprezentujący Najjaśniejszą w Moskwie, skądinąd rozsądny dyplomata, porażony wojną polsko-rosyjską wytoczoną Rosji przez Kaczyńskich, zechciał się wykazać szczególną aktywnością i wytoczył jeszcze jedną wojnę. Wziął na kieł Jacka Pałkiewicza. Ten najbardziej znany w świecie polski podróżnik, przyjmowany z honorami w Gwadelupie, na Fidżi, Bora Bora i innych, mało komu znanych miejscach, został pogoniony w ambasadzie polskiej w Moskwie. Nie udało mu się dotrzeć dalej niż do portiera. Tłumaczenie Bahra i wicepaniska, niejakiego M. Drzewoszewskiego, dlaczego pogonili Pałkiewicza, to najgłupsze, co ostatnio przeczytaliśmy. To byłby numer, gdyby Pałkiewicz, który przeżył lody Syberii, puszcze Amazonii, pustynie Afryki, poległ z rąk ochrony ambasady. A tak w ogóle, to ambasada jest oczywiście zawsze do usług rodaków.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.