19/2022

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Gorzki kawałek górniczego chleba

Za bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju zdrowiem i życiem płacą górnicy „Z czym wraca do domu górnik, któremu udało się przeżyć wybuch metanu w kopalni? Z rękami zapisanymi numerami telefonów… Brat mojego szwagra, chłopak, którego znam od ponad 20 lat, tak właśnie wrócił z nocnej zmiany. Jego ręce pokrywały numery telefonów do żon poparzonych kolegów. Numery, które podawali mu, póki jeszcze mieli siły. Zapisywał je jakimś flamastrem. Kilka godzin wcześniej szli razem na szychtę, rozmawiając o codziennych głupotach, nieświadomi tego, że za chwilę będą swoich kolegów rozpoznawać po zębach, bo reszta była tak zwęglona, że nie dało się inaczej”, napisała na Facebooku mieszkanka Śląska przejęta do głębi tragedią, do której doszło 20 kwietnia 2022 r. w Kopalni Węgla Kamiennego Pniówek w Pawłowicach. Tego dnia w chodniku na głębokości 1000 m w wyniku wybuchu metanu zginęło ośmiu górników, 30 zostało rannych, a siedmiu uznano za zaginionych. Trzy dni później w odległym o ok. 6 km Ruchu Zofiówka Kopalni Węgla Kamiennego Borynia-Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju wstrząs wysokoenergetyczny na głębokości 900 m i wyciek metanu zabiły dziesięciu górników. Do chwili oddania numeru do druku łącznie w obu tych tragediach potwierdzono śmierć 18 górników. Nie ma nadziei na odnalezienie żywego choć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Wasze i nasze zwycięstwo

List do weteranów Wojska Polskiego utworzonego w ZSRR i ich rodzin Drodzy Weterani, w ostatnich tygodniach znów dochodzi do wydarzeń, które zasmucają i budzą gniew. Mamy do czynienia z kolejną kampanią Instytutu Pamięci Narodowej obrażającą żołnierzy (ludowego) Wojska Polskiego, zmierzającą do niszczenia związanych z nimi miejsc pamięci, wykreślenia ich z historii. Jest to rodzaj wojny domowej w sferze symboli, którą prowadzi prawica przeciwko dużej części polskiego społeczeństwa za pieniądze, które pochodzą od wszystkich podatników. Do wspomnianych wydarzeń dochodzi z reguły przy okazji bezrozumnego niszczenia ostatnich pomników Armii Czerwonej, przy boku której wyzwalaliście Polskę spod hitlerowskiego jarzma. Dodatkowo już od kilku lat obserwujemy niszczenie pomników żołnierzy polskich na Wale Pomorskim czy pomników upamiętniających walki z UPA. W ostatnim czasie – wykorzystując brutalną agresję Federacji Rosyjskiej na Ukrainę – Prawo i Sprawiedliwość oraz IPN podjęły nowe działania, by dzielić krew przelewaną przez polskiego żołnierza na lepszą i gorszą. Szczególnie haniebne wydaje się zniszczenie pomnika w Międzybłociu w województwie wielkopolskim, upamiętniającego 9 żołnierzy Armii Czerwonej i 99 żołnierzy 1. Armii Wojska Polskiego, którzy polegli, wyzwalając Złotów. Z kolei w Gdańsku trwa walka o zachowanie czołgu T-34 stojącego przy al. Zwycięstwa. Był

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

„Armia potrzebuje matek, ale nie tych karmiących”

Feminizacja sił zbrojnych RP postępuje tak sobie „A czy Polki walczą w Ukrainie?”, pyta mnie czytelnik po lekturze artykułu o ukraińskich żołnierkach (PRZEGLĄD nr 18). Walczą. Według oficjalnych zapewnień władz w Kijowie na wojnę z Rosją pojechało z Polski kilkadziesiąt osób. Tak naprawdę jest ich kilkaset, większość bowiem woli zachować anonimowość, o co najprościej w przypadku ochotników o mieszanym pochodzeniu i niezwiązanych z armią. Są wśród nich i kobiety. Jedna z moich koleżanek od połowy marca bije się w cudzoziemskim legionie. Żyje, obecnie przebywa poza linią frontu. Kontakt mamy niezbyt częsty, ale regularny. „Robię to, do czego szkoliłam się przez wiele lat”, napisała mi w jednej z wiadomości. Druga przyjaciółka nie walczy – służy w batalionie medycznym. Jak wszystkie sanitariuszki w ukraińskiej armii wyrusza do akcji z pełnym uzbrojeniem. W razie potrzeby wie, jak go użyć – w Polsce przez kilka lat służyła w elitarnej jednostce wojsk lądowych. Na zaciąg w Ukrainie polscy obywatele muszą zdobyć odpowiednie zgody naszych władz – dotychczas z tego trybu skorzystało niewielu ochotników. Cywile i wojskowi emeryci po prostu wyjeżdżają, mundurowi w służbie czynnej biorą dłuższe urlopy i zwolnienia. Kryć się specjalnie nie muszą – tego rodzaju „zniknięcia” są w naszych koszarach traktowane pobłażliwie. Polska

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Pamiętamy o śmierci Blidy

W tej tragedii niepodważalnym faktem jest tylko śmierć. Barbara Blida zginęła 15 lat temu, 25 kwietnia 2007 r. Tego dnia rano, o godz. 6 do familoka w Siemianowicach Śląskich, domu rodzinnego Blidów, przyjechała ekipa katowickiego ABW. Z kamerami, które miały pokazać wyprowadzaną w kajdankach bardzo popularną posłankę lewicy. Upokorzona Ślązaczka miała być trofeum w politycznych planach Zbigniewa Ziobry. Dowodem na istnienie mafii węglowej. I punktem wyjścia do aresztowania kolejnych polityków lewicy, z premierem Millerem na czele. Do zaplanowanej na ten dzień konferencji prasowej Ziobry na Śląsku nie doszło. Blida zginęła w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach, we własnej łazience. W Polsce premierem był wówczas Jarosław Kaczyński, który wiedział od Ziobry o planowanym aresztowaniu. Oraz działaniach służb, policji i prokuratorów, którzy od miesięcy zajmowali się posłanką. Ziobro szalał z oskarżeniami, podsłuchami i aresztami wydobywczymi. Wielu prokuratorów odeszło ze służby, protestując przeciwko tym metodom. Barbara Blida do Sejmu weszła w 1989 r. z listy PZPR, a później SdRP i SLD. W latach 1993-1996 była ministrem gospodarki przestrzennej i budownictwa. Kariera polityczna nie przewróciła jej w głowie. Rodzina była dla niej zawsze najważniejsza. I zwykli ludzie, których nie zostawiała bez pomocy. Nieźle znam jej rodzinne strony. To przecież tylko rzut beretem od mojego domu w Chorzowie. Poznałem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Ocieplanie wizerunku globalisty

Reelekcja Emmanuela Macrona przynosi ulgę Europie. Francji – niekoniecznie Wieczór wyborczy 24 kwietnia minął bez większych emocji. Ostatnie sondaże przed drugą turą zgodnie dawały urzędującemu prezydentowi kilkanaście punktów procentowych przewagi nad Marine Le Pen, katastrofa zdawała się niemożliwa. Le Pen słabo wypadła w wielkiej przedwyborczej debacie, nieudolnie próbując przedstawić się lewicowemu elektoratowi w roli adwokatki sprawiedliwości społecznej. Macron z kolei emanował spokojem, pewnością siebie i tym, czym uwiódł Francuzów już pięć lat temu – wielkimi ideami, planami nowej, silniejszej Francji przewodzącej nowej, silniejszej Europie. I rzeczywiście obyło się bez dramatu, kordon sanitarny zadziałał. Atak skrajnej prawicy został ponownie odparty – w jej obecnej formie być może nawet raz na zawsze. Le Pen bowiem, jak zauważa Gilles Paris z „Le Monde”, zdradza oznaki znużenia wielką polityką, wydaje się też świadoma, że nie przebije swojego szklanego sufitu. Na więcej niż tegoroczne 41,5% trudno jej będzie liczyć, nawet jeśli niebezpodstawne jest założenie, że elektorat skrajnej prawicy we Francji mógłby być jeszcze szerszy. Macron zostaje więc w Pałacu Elizejskim na kolejne pięciolecie. Co to oznacza? Ogólnoprawicowy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy od czytelników nr 19/2022

Hej, sokoły Ilja Riepin, twórca obrazu „Kozacy piszą list do sułtana”, tak pisał o Kozakach zaporoskich: „Co za lud! Nikt na całym świecie nie odczuł równie głęboko wolności, równości i braterstwa. Zaporoże zawsze było wolne, nic go nie ujarzmiło”. Zofia Maria Krakowska Po likwidacji Siczy Zaporoskiej coś trzeba było z Kozakami zrobić. Caryca Katarzyna postanowiła ich przesiedlić na Kubań do obrony południowych granic Rosji przed najazdami kaukaskich górali. Tym samym zaporoscy Kozacy dali początek Kozakom kubańskim, którzy odegrali rolę w podboju Kaukazu przez Rosję i byli jedną z podpór rosyjskiej władzy. Ich potomkowie żyją w Krasnodarze i Kraju Krasnodarskim do dzisiaj. Nieprzypadkowo w repertuarze świetnego Chóru Kozaków Kubańskich są także piosenki ukraińskie. Robert Śmigielski   Jak Ordo Iuris płodu broniło Zainteresował mnie artykuł o pierwszym w Europie procesie przeciw osobie, która chciała pomóc maltretowanej przez męża kobiecie w usunięciu ciąży. W proces włączyło się Ordo Iuris jako obrońca interesów płodu i „pokrzywdzonego” męża. Niby-sędzia mianowana przez niby-KRS nie dopuściła na rozprawę ani dziennikarzy, ani organizacji broniących praw człowieka. Ciekawe, co zrobią ukraińskie uciekinierki, w ich kraju aborcja jest legalna. Pewnie wyskoczą do siebie, blisko granicy, i przeprowadzą zabieg,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kłamią w dzień, kłamią w nocy, a nam się to podoba

Dlaczego zamiast prawdy mamy „narracje”? Kłamią w dzień, kłamią w nocy. Życie publiczne stało się miejscem kłamstwa. Media w swojej większości nie chcą już niczego tłumaczyć, pokazywać złożoności sytuacji, tylko zajmują się agitowaniem. Obywatele traktowani są jak mięso armatnie – mają wierzyć swoim, nienawidzić obcych i zagłosować, tak jak trzeba. Przesadzam? Oto pierwszy z brzegu przykład, nic wyszukanego, raczej z tych banalnych. Pojawiła się wiadomość, że Jarosław Kaczyński zażądał od Donalda Tuska przeprosin za nieprawdziwą informację na Twitterze. Tuskowy wpis brzmiał tak: „Węgry chcą zablokować sankcje energetyczne przeciw Rosji. PiS chce sprzedać część naszego przemysłu naftowego Węgrom. Kaczyński twierdzi, że w USA sfałszowano wybory, a Morawiecki wspiera Le Pen i atakuje Unię. Plany pisane obcym alfabetem”. Dostaliśmy w ten sposób czytelną sugestię, że PiS realizuje polecenia Putina, a na dodatek Jarosław Kaczyński pogrąża się w oparach paranoi. Nie przypominam sobie, by Kaczyński kiedykolwiek mówił, że wybory w USA były sfałszowane (inni politycy PiS byli w tej sprawie mniej ostrożni), nic zatem dziwnego, że zażądał od szefa PO przeprosin i zagroził sądem. I co usłyszał? „Drogi Jarosławie, od lat cię namawiam, stań do debaty, nie ukrywaj się tchórzliwie za swoimi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Mieszkamy w dzbanku

Jest ogromny, ma 10,5 m wysokości. Stoi w Makowiskach niedaleko Bydgoszczy Dom, choć jeszcze niedokończony, już stał się atrakcją turystyczną. Ludzie specjalnie przyjeżdżają, żeby go sfotografować. A gdy robią zdjęcia – uśmiechają się. Bo imbryk jest bajkowy. Jego właścicielem jest 39-letni Maciej „Magic” Chęsiak, zawodowy tatuażysta. Na wyśniony dom zapracował w Irlandii. Gdy w 2003 r. wyjeżdżał z Solca Kujawskiego, miał 20 lat, 1,5 tys. zł długu, a w kieszeni świadectwo ukończenia technikum gastronomicznego. Obliczył, że w Polsce musiałby przepracować kilkanaście lat i bardzo oszczędzać, żeby zarobić na skromne mieszkanie. Nie chciał tak. Stąd ta Irlandia, do której jechał 52 godziny zapchanym autobusem. – Zacząłem standardowo od zmywaka, potem awansowałem na kucharza, co podobało mi się jeszcze mniej. Pracy w kuchni nie lubiłem, nigdy nie byłem w tym dobry. Szukałem innego fachu. I odnalazłem się w malowaniu na skórze. Od dziecka mnie to fascynowało, a pierwsze tatuaże wykonałem jeszcze w Polsce. Już po roku otworzyłem w miasteczku Clonmel pierwsze studio tatuażu. Potem drugie w Mallow i trzecie w Cork. Szybko przyszły pierwsze sukcesy. 33 razy nagradzano moje prace na festiwalach tatuażu w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Szwajcarii i w Polsce. Bywałem także jurorem, m.in. w Barcelonie. Zacząłem też zawodowo malować sprejami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Wojciech Kuczok

Ostrze widzenia

Bez gazu nie ma jazzu. Tak mawiało się w czasach pierwszych dżemborystów, zaraz też mi to przyszło do głowy, po tym jak Putin zakręcił kurki – to się wpisuje w rodzaj wisielczej głupawki, która jest jednym z objawów reakcji obronnej organizmu wobec narastającej w tempie wykładniczym groźby ostatecznej zagłady ludzkości. Tak zwane życie jest już tylko odwracaniem uwagi od nadchodzącej apokalipsy. Przyglądając się krzątaninie społeczeństw, mam wrażenie, jakbym patrzył na mrowisko, nad którym przechyla się wiadro z ciekłym ołowiem. Nie wpadam w samobójczy nastrój, bo traf chciał, że przed śmiercią zdążyłem zmartwychwstać – całkowity rozbrat z alkoholem powziąłem dosłownie w przeddzień wybuchu wojennej paniki, przez co czas powszechnej rozpaczy przypadł na mój odstawienny miesiąc miodowy. Nie wiem, czy to pech, czy wyjątkowy fuks, bo zamiast permanentnej euforii, często drażniącej dla bezpośredniego otoczenia abstynenta neofity, stan ducha mi się po prostu wyśrodkował – subiektywne rozpogodzenie weszło w fazę obiektywnego zachmurzenia. Przywykłem jednakowoż przez ostatnie lata do emocjonalnych kontrapunktów, od początku pandemii pisząc sceny komediowej telenoweli. To, co działało jako prościutki realizm, nagle stało się bajką z innego świata: najpierw bez maseczek, izolacji i dystansu społecznego, teraz bez wojny za miedzą, milionów uchodźców i dyktatora wygrażającego atomówką. Kategoria „film obyczajowy” zmieniła zupełnie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Rutyna to aktorska śmierć

Za każdym razem staram się pracować tak, jakby to był mój filmowy debiut Nathalie Baye – francuska aktorka, na polskich ekranach można ją oglądać w filmie „Z miłości do mody” Widzowie odkryli panią w „Nocy amerykańskiej” François Truffauta. To była pani pierwsza poważna rola i jednocześnie ogromny sukces. – Nigdy nie marzyłam o tym, żeby grać w filmie, myślałam raczej o teatrze. Po ukończeniu szkoły aktorskiej agent zaproponował moją kandydaturę François Truffautowi, który kompletował casting do „Nocy amerykańskiej”. Truffaut spotkał się ze mną, ale nie wydawał się zachwycony moją osobą. Kazał mi jednak wrócić następnego dnia i po lekturze tekstu oświadczył, że dostanę rolę. Dał mi moją wielką szansę – otworzył przede mną szeroko drzwi do świata filmu. Jego „Noc amerykańska” to dzieło kultowe, znane na całym świecie. Nie mogę jednak powiedzieć, że stworzył mnie jako aktorkę – pracowałam w życiu z innymi wybitnymi realizatorami i każdy z nich odcisnął na mnie swoje artystyczne piętno. Żonglowała pani między kameralnymi filmami autorskimi i popularnymi produkcjami. Czy tak wyobrażała sobie pani swoją karierę? – Zawsze przyjmowałam tylko te role, które naprawdę mnie interesowały. Nie miałam określonego planu kariery, nie mówiłam sobie: zagrałam w filmie autorskim, więc teraz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.