51/2004

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kultura

Stachanowcy orgazmu

W literaturze erotycznej nie istnieją AIDS, antykoncepcja, menstruacja, migrena Czytać o seksie? Po co, skoro pierwszy lepszy kiosk oferuje kilogramy kolorowych pisemek, które pokazują wszystko? Załóżmy jednak, że trafił się ktoś, kto woli erotykę oglądać w wyobraźni niż na papierze. Co ma do dyspozycji? Przede wszystkim to, czego najwięcej, czyli piśmiennictwo erotyczne uzupełniające serwisy fotograficzne w wesołych magazynach i na stronach internetowych. Jeżeli chodzi o fabułkę – banał. Ot, turysta w obcym mieście. Zabłąkał się w parku, a tu jak spod ziemi wyrastają dwie chętne nastolatki. Porozumiewawcze spojrzenie i już po chwili zbiorowy orgazm na cienistej ławce. Albo samotna mężatka na wakacjach w Ciechocinku. Na wieczorek zapoznawczy wdziewa kusą spódniczkę i pogłębia dekolt, a już następnego dnia jęczy z rozkoszy w objęciach sympatycznego pana Karola z turnusu trzeciego. Albo biznesmen po godzinach: podpisał kontrakt, a że nie spieszno mu do pustego pokoju hotelowego, na biurku przetestował jeszcze swoją kontrahentkę. No i uczniak, który przez ciekawość wdepnął do sex-shopu. A tam pani dyrektor kupuje wibrator. Wpadła, więc musiała się wykupić. Zaprosiła szczeniaka do domu i tu miał pożycie z ciałem pedagogicznym. Same standardy. Również w opisie akcji miłosnej. Panie okazują się zawsze chętne, a panowie niemal niewyczerpani. Biusty same wyskakują z koronek, pończochy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Jawność

Jawność, transparentność, przejrzystość – czy jak to się jeszcze nazywa – działań towarzyszących podejmowaniu ważnych decyzji uważa się za atrybut demokracji. Wprawdzie społeczeństwo nie zawsze, a nawet coraz rzadziej, ma wpływ na treść tych decyzji, ale dzięki jawności wie przynajmniej, jak to się robi i czyimi rękami. Gazety są więc pełne nawoływania do jawności, a także wybuchają z hukiem, gdy uda im się ujawnić coś, co dotychczas było utajnione. Na tym polega m.in. tak zwane dziennikarstwo śledcze, które przeważnie bierze się stąd, że „dziennikarz śledczy” ma jakiegoś znajomka w służbach tajnych, który pokątnie wyjawia mu sekrety, których powinien był raczej strzec. Daje to w rezultacie służbom tajnym kolosalny wpływ na media, a przez nie na opinię publiczną, co oglądamy teraz codziennie. Jeśli się mówi, często przesadnie, że życie prywatne w PRL infiltrowane było przez służby tajne, to teraz wcale nie słabsza infiltracja dotyczy życia publicznego i opinii publicznej, co zdaje się nam jednak nie przeszkadzać, ponieważ dokonuje się w imię jawności. Pomnikiem tak rozumianej jawności jest oczywiście osławiona Komisja do spraw Orlenu, która nawet swoje posiedzenia uzależnia od terminu spodziewanych przecieków z tajnych przesłuchań w prokuraturze, a przekazywane jej sekretne dokumenty państwowe natychmiast stają się własnością publiczną. TVN już w dniu przesłuchania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Pielęgniarki utknęły na granicy

Kto jest winny temu, że dyplomy absolwentek liceów medycznych nie są uznawane w Unii? Maria Kaliska w białostockiej przychodni pracuje od 13 lat. Jest wykwalifikowaną i doświadczoną specjalistką. Zarabia 800 zł. Ze szpitala odeszła, bo bała się odpowiedzialności na nocnym dyżurze, gdy pod jej opieką było kilkadziesiąt osób. Z przychodni odejdzie, bo na Zachodzie obiecano jej zarobki dziesięć razy wyższe niż w Polsce. Białostockie wraz z Dolnym Śląskiem ma najwięcej starających się o wyjazd pielęgniarek. Ale już w innych regionach często kończy się na marzeniach. Na razie exodusu pielęgniarek nie będzie. – Bardziej masowe wyjazdy nastąpią (jeśli sytuacja kobiet się nie zmieni) dopiero za kilka lat. Wtedy studia pielęgniarskie ukończą panie, które całą naukę podporządkowały temu celowi. Będą znakomicie znały język i oczekiwania nowych pracodawców – mówi Ewa Taranta z białostockiej izby pielęgniarek. Gorsze wykształcenie Dziś wiele kobiet przeżywa rozczarowanie, gdy w izbach pielęgniarskich chcą otrzymać potwierdzenie swoich kwalifikacji. – Niestety, absolwentki liceów medycznych i medycznych szkół zawodowych mają dyplomy, które nie są uznawane w innych krajach Unii. Nie spełniają jednego z wymogów – 4,6 tys. godzin praktyki – mówi Elżbieta Buczkowska, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Teraz mamy czas kadrowych drobiazgów – Jacek Multanowski, dotychczasowy pierwszy radca ambasady w Gruzji, został ambasadorem, ludzie dyskutują, kto pojedzie na fajne placówki do Paryża (UNESCO, OECD) i Rzymu (FAO). Na których nie ma zbyt wiele pracy i odpowiedzialności, za to mieszka się w ładnym mieście i ma niezłą pensję. Ale nie znaczy to, że życie w MSZ zamarło. Grudzień i styczeń są o tyle ważnymi miesiącami w życiu resortu, że w tym czasie zapadają decyzje kadrowe dotyczące rotacji. Zmiany na placówkach odbywają się latem (wiadomo – szkolna przerwa wakacyjna), ale decyzje podejmowane są zimą, żeby wszyscy do wyjazdu (i powrotu) mieli czas się przygotować. W historii MSZ wyglądało to różnie, bywały np. konkursy na poszczególne stanowiska, listy wisiały na korytarzu, można było zgłaszać swoje kandydatury, więc ludzie zgłaszali, potem dowiadywali się, że jedzie ktoś inny… Itd. itp. W tym roku minister Cimoszewicz zagrał va banque – sprawy rotacji przekazał w ręce sekretarza stanu Adama Daniela Rotfelda. I on do końca stycznia przyszłego roku ma się z tym uporać. Ten ruch paru ludzi w MSZ nazwało już \”belkizmem\”. Dlaczego? Otóż zawsze w ostatnim roku szturm na placówki przypuszczają urzędnicy i politycy odchodzącej formacji. Tak było w roku 2001,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Jak odróżnić mędrca od mądrali

Intelektualiści są zbyt upolitycznieni i charakteryzują się brakiem szacunku dla poglądów innych niż własne Prof. Andrzej K. Koźmiński, rektor Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania – Czy może pan wyobrazić sobie, że Polską rządzą intelektualiści, że na przykład, przyjmując klucz kompetencji, ministrami zostają rektorzy wyższych uczelni? – Rząd intelektualistów czy fachowców to utopia. Nic takiego nie może funkcjonować. Rząd powinien się składać z polityków. Musimy się dorobić polityków, którzy będą w stanie te funkcje pełnić, a że mamy w tej dziedzinie deficyt, to już inna sprawa. Chyba że mielibyśmy dyktaturę i przywódca powołałby sobie taki rząd. Ale na szczęście mamy demokrację, więc tego nie da się zrobić. – Jednak szukając sposobu na mądre rządzenie Polską, trudno sobie nie wyobrazić hasła: „Więcej władzy w ręce intelektualistów”. A zaraz za tym pojawia się refleksja, że intelektualiści nie starają się wpływać na polityków, nie przedstawiają swoich racji. Właściwie ich głos brzmiał najsilniej w PRL, gdy pisali listy otwarte, pisali do przywódców, nie zgadzali się z nimi. A teraz? – Teraz nie piszą, bo nie ma do kogo. Nie ma adresata. (śmiech) Mówiąc poważnie, naszym problemem jest jakość klasy politycznej. I to od niej zależy, czy będzie umiała i chciała korzystać z porad intelektualistów. Ich można wykorzystać w najróżniejszy sposób

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Mały socjalizm

To, że socjalizm był wielki, musieli wiedzieć wszyscy, którzy urodzili się tutaj po 45., potem rósł w siłę, żeby ludzie żyli dostatniej, później powiedzieliśmy, że pomożemy, by stał się jeszcze większy, następnie przeczytaliśmy – tu mówię w liczbie mnogiej o sobie – na murach więzienia w Olsztynie podczas pierwszomajowej manifestacji hasło BYLIŚMY, JESTEŚMY, BĘDZIEMY, w chwilę później teatr im. Jaracza w tym samym mieście pod billboardem z napisem LENIN TWÓRCĄ ŚWIATOWEJ REWOLUCJI porozwieszał afisze z tytułem granej tam sztuki TATO, TATO, SPRAWA SIĘ RYPŁA… i niedługo potem rypła się naprawdę. Wtedy ci, którzy ten socjalizm budowali, natychmiast urządzili sobie dobrobyt, żeby dalej żyć tak jak w socjalizmie, a ci, którzy nie potrafili się załapać, zostali kapitalistami, najczęściej bez kapitału. Tym drugim, którzy biedują, socjalizm podoba się nadal, ci pierwsi przypominają sobie o nim tylko wtedy, kiedy zajrzą do szuflad i natrafią na stare legitymacje. Wydawałoby się więc, że niegdzie go już nie ma, może poza świeżo otwartym UL-em, w którym królową został Piotr Ikonowicz, i poza gabinetem pani wicepremier Izabeli, która podobno na to stanowisko została powołana tylko po to, żeby petent stając przy panu premierze Belce, nie pamiętał, że przyszedł z pretensjami do wicepremiera Hausnera. Pani wicepremier, wcześniej znawca

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Rekrut pod butem

Skandale wstrząsnęły armiami Wielkiej Brytanii i Niemiec. Instruktorzy są oskarżani o bezlitosne dręczenie podwładnych Niemieckich poborowych poddawano elektrowstrząsom lub więziono w wilgotnej piwnicy. Z kolei w Zjednoczonym Królestwie rozpocznie się śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci czterech młodych żołnierzy. „Sceny jak z Abu Ghraib”, oburzał się wysokonakładowy dziennik „Bild”. „Lancknechci w Coesfeld”, stwierdziła monachijska „Süddeutsche Zeitung”. Federalny minister obrony, Peter Struck, ostrzegł gniewnie, że dla sadystów nie ma miejsca w Bundeswehrze. 23 instruktorów wojskowych z koszar im. barona von Steina w Coesfeld (Westfalia), w tym oficera w stopniu kapitana, zawieszono w pełnieniu obowiązków. Czterech zostanie wyrzuconych z armii w trybie natychmiastowych. Właśnie w Coesfeld doszło do szokujących wydarzeń. W końcu sierpnia żołnierze z 7. kompanii batalionu remontowego odbywali 20-kilometrowy nocny marsz. Przełożeni postanowili połączyć szkolenie z ćwiczeniami: „Przesłuchanie zakładnika”. Bundeswehra od lat 90. pełni przecież niebezpieczne misje zagraniczne – na Bałkanach, w Afryce, w Afganistanie. Jak mówi się nad Łabą i Renem, we współczesnym świecie należy bronić Niemiec w górach Hindukuszu. Ale może się przecież zdarzyć, że żołnierze wpadną w ręce terrorystów i zostaną poddani brutalnym przesłuchaniom. Muszą być przygotowani, aby przetrwać. W zasadzie w takich symulacjach, „sięgających granic ludzkiej wytrzymałości”,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Święty, krasnal, może mason?

Jak pomnik św. Mikołaja podzielił mieszkańców Rabki Jeszcze do ubiegłego tygodnia polskie dzieci wiedziały, że św. Mikołaj mieszka w Laponii, w miejscowości Rovaniemi, ma długą białą brodę, czerwony płaszcz i jeździ saniami zaprzęgniętymi w renifery. Od 6 grudnia nie muszą już wysyłać listów do Finlandii, bo w Rabce-Zdroju została otwarta krajowa Poczta Świętego Mikołaja. Nasz Mikołaj ma też komputer i własną stronę internetową – www.mikolaj.rabka.pl. Jest wysoki na pięć metrów i stoi na placu przed stacją kolejową w Rabce. Od fińskiego różni się tym, że ma krótko przystrzyżoną brodę, na głowie infułę, w ręku pastorał i pochodzi nie z zimnej Laponii, lecz z Południa, z tureckiej Mirry. Do tego jest autentyczny, żył na przełomie III i IV w., nie jest to więc jakiś staruszek z brodą i w czapce z pomponem, lecz prawdziwy święty, biskup Kościoła katolickiego, postać historyczna. Stolica św. Mikołaja Otwarcie Centrum Świętego Mikołaja w Rabce-Zdroju miało być wielkim ogólnopolskim wydarzeniem. Na terenie tutejszego rodzinnego parku rozrywki Rabkoland działa od dwóch lat Muzeum Orderu Uśmiechu, jedynego odznaczenia przyznawanego dorosłym przez dzieci. Tu na międzynarodowych zlotach spotykają się kawalerowie tego orderu. Trudno więc wyobrazić sobie drugie polskie miasto bardziej predysponowane do stania się siedzibą św. Mikołaja. Wszystko miało jednak charakter prowincjonalny. Grała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Feministka przeciwko imamom

Holenderska deputowana wyrzekła się Allaha. Fanatyczni islamiści chcą ją zgładzić Ayyan Hirsi Ali uważa, że prorok Mahomet to lubieżny tyran. Głosi, że gdyby Allah istniał, powiedziałby teraz: „Sorry, to, co głosiłem na temat kobiet, nie było słuszne”. Zdaniem tej ślicznej holenderskiej parlamentarzystki, pochodzącej z Somalii, nie ma liberalnego islamu czy też euroislamu. Jest tylko jeden islam, religia Mahometa i Koranu, zacofana, średniowieczna, wroga wobec kobiet, ślepa na osiągnięcia współczesnej nauki. Od 2 listopada Hirsi Ali pozostaje w ukryciu. Muzułmańscy fanatycy pragną bowiem zgładzić 35-letnią deputowaną, którą uznali za apostatkę i bluźnierczynię. Czyż Koran nie głosi, że ten, kto porzuci prawdziwą wiarę, zasługuje na śmierć? 2 listopada w bestialski sposób zamordowany został w Amsterdamie kontrowersyjny reżyser Theo van Gogh. Wspólnie z Hirsi Ali nakręcił bulwersujący film „Submission”, opowiadający o cierpieniach islamskich kobiet maltretowanych przez mężów i gwałconych przez krewnych. Zabójca, 26-letni Mohamed Bouyeri, urodzony w Holandii syn marokańskich imigrantów, najpierw postrzelił reżysera, potem patrzył z satysfakcją na jego agonię, w końcu podciął mu nożem gardło, tak jak zabija się zwierzę ofiarne. Tak naprawdę Bouyeri i jego kompani zamierzali zamordować Hirsi Ali. Van Gogh zginął w zastępstwie, był łatwiejszym celem, gdyż w przeciwieństwie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

KATALOG UBEZPIECZEŃ FINANSOWYCH OFEROWANYCH PRZEZ PTU S.A.

KATALOG UBEZPIECZEŃ FINANSOWYCH OFEROWANYCH PRZEZ PTU S.A. Polskie Towarzystwo Ubezpieczeń S.A. proponuje szeroką gamę ubezpieczeń finansowych: 1. Gwarancja zapłaty długu celnego 2. Gwarancja zapłaty wadium 3. Gwarancja zwrotu zaliczki 4. Gwarancja dobrego wykonania kontraktu 5. Gwarancja właściwego usunięcia wad i usterek 6. Gwarancja w ramach procedury zawieszenia poboru akcyzy 1. Gwarancja zapłaty długu celnego Gwarancja zapłaty długu celnego skierowana jest do podmiotów występujących w międzynarodowym obrocie gospodarczym, w tym: importerów, prowadzących składy celne. Przedmiotem gwarancji są należności podatkowo-celne wynikające ze zobowiązań podmiotu gospodarczego wobec Izby Celnej. Zobowiązania te mogą wynikać m.in. z: – prowadzenia Składu Celnego – przewozu towarów tranzytem przez obszar celny Unii Europejskiej – odroczenia płatności celnych i podatkowych – przetworzenia importowanych materiałów pod warunkiem wyprowadzenia ich z unijnego obszaru celnego w formie produktów gotowych – użytkowania maszyn i urządzeń na polskim obszarze celnym pod warunkiem wyprowadzenia ich po upływie określonego terminu. Polskie Towarzystwo Ubezpieczeń S.A. udziela gwarancji bezwarunkowej, wymaganej zgodnie z kodeksem celnym, na wniosek Klienta po dokonaniu indywidualnej oceny ryzyka. Gwarancje udzielane są na okres do 12 miesięcy. Korzyści wynikające z posiadania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.